Kotelnica zimą |
Mimo tego ma kilka zalet. Po pierwsze piękne górki dookoła. Po drugie, może najważniejsze, lokalną społeczność, która potrafiła stworzyć największe miejsce do jazdy na nartach w naszej Ojczyźnie.
Oczywiście, Białka Tatrzańska nie wytrzymuje porównania z ośrodkami austriackimi, włoskimi. Przede wszystkim górki nie takie. Raczej pagórki w porównaniu do tych alpejskich. Ale, tak jak kiedyś, wolałem pojechać na Słowację lub do Czech, to teraz preferuję Białkę. Tym bardziej, że na tle wielu siermiężnych ośrodków (przez grzeczność nie wymieniam z nazwy) wygląda i jest całkiem nieźle.
Co przemawia za? To moja lista. Czasami trafi się jakiś maleńki minusik. Porządek dowolny, niekoniecznie zgodny z ważnością.
- Przede wszystkim odległość. Białka jest w zasięgu krótkiego dojazdu. Krakusy, to mają rzut beretem, a i z centrum kraju jedzie się w miarę szybko. Nieporównanie szybciej niż do np. Zieleńca lub Szklarskiej. To ważne, bo można wyskoczyć nawet na krótki wyjazd.
- Po drugie, ważne, że można dojechać komunikacją publiczną. Z Krakowa Szwagropolem miło, wygodnie, pod sam stok. A jak własnym autem, to też można pod sam stok. I to za darmo. W zasadzie przy każdym białczańskim ośrodku są mniejsze, większe bezpłatne parkingi.
- Po trzecie, w tzw. wysokim sezonie w Białce kursują darmowe busy, dowożąc chętnych pod Kotelnicę lub na Kaniówkę.
- Po czwarte, relatywnie duży kompleks narciarski w jednym miejscu. Można mieć czasami wątpliwości, czy są w ogóle warunki na taki ośrodek, czy nie jest zbyt tłoczno (to niestety bywa na minus). Bania i Kotelnica rozrosły się do monstrualnych rozmiarów. Nie można jednak Białce odmówić różnorodności istniejących tam tras. Od tras łatwiejszych, do takich średnich. Trudnych i bardzo trudnych nie ma. No bo kto by na nich jeździł, jak te średnie prawie świecą pustkami. Większość wybiera te łatwe, ślizgając się z góry na dół.
- Po piąte, przewaga nowoczesnych kanap. Na każdą górkę wjeżdża się szybko, w miarę komfortowo. Ostatnie kanapy mają nawet zadaszenie chroniące przed wiatrem. Czasami, dla urozmaicenia można wjechać na Kotelnicę wyciągiem talerzykowym lub orczykiem. Ale jest to albo kaprys, albo wyjście awaryjne.
- Po kolejne, to zawsze dobrze przygotowane trasy, dużo śniegu, sztuczne naśnieżanie i praca ośrodków od rana do nocy.
Można zacząć na Bani, potem Kotelnica, busem na Kaniówkę. W przyszłości dwa te ośrodki mają być połączone systemem kolejnych wyciągów. Zaczynamy z jednej strony, kończymy z drugiej. Ambitne plany, ale już realizowane. Z roku na rok wyciągów jest więcej. Kolejna górka na trasie ku Kaniówce - Jankulakowski Wierch została już zagospodarowana.
kamery online SKYWINDOWS
Dojazd na Grapę-Litiwnkę jest trochę utrudniony, ale dla urozmaicenia można i tam podjechać. W samej Białce jest też kilka innych mniejszych wyciągów.
W zasięgu także Jurgów, Kluszkowce, kilka mniejszych miejsc, i ewentualnie Zakopane. Niestety, to ostatnie raczej pełni rolę miejsca zabaw snobów niż cel narciarskich geeków. Nie oszukujmy się. W Białce i w ogóle na Podhalu, nie ma warunków porównywalnych do tych na lodowcu, ale także można miło spędzić czas i pojeździć. I szybko (chociaż nie za długo), i technicznie. Rodzinnie i samotności.
Można też miło spędzić czas po nartach. Katalog czynności apres ski jak na małą miejscowość wcale nie jest mały.
- W samej Białce oraz w Bukowinie są termy. Dobrze jest się wygrzać po ciężkich przeżyciach na stoku.
- Zróżnicowane knajpy, knajpki i restauracje. Od tych najbardziej luksusowych w dużych hotelach i pensjonatach, do restauracji na stokach. A ponieważ karuzela kręci się od rana do późna, nawet na stoku, oprócz jazdy, można spotkać, porozmawiać, wzmocnić się ze znajomymi.
- W ostateczności, zawsze można wydawać dutki w Zakopanym lub Nowym Targu.
A zima się zaczęła. Miejsce do jeżdżenia jest. A co też ważne, jest gdzie przenocować. To także zaleta.
Noclegi, ich jakość, standard są bardzo zróżnicowane. Od cen kosmicznych dla zwykłego narciarza, do bardzo przystępnych, na każdą kieszeń. W zasadzie, to nawet przyjeżdżając na miejsce bez zarezerwowanego noclegu, to zawsze możemy znaleźć nocleg albo w samej Białce, albo w okolicy.
Ja od lat w tym samym miejscu. Pod Grapą.
Kiedyś dawno przygarnęła mnie gaździna i tak już zostało. Standard poprawny, luksusów nie ma. Ale za to jest fajna, góralska (nazwisko Gąsienica zobowiązuje) i rodzinna atmosfera. Z gaździną pospiskujemy, pośmiejemy się, poplotkujemy trochę. Luksusy, to w domu. W sumie, jeżeli ich nie potrzebuję, bo cały dzień jestem na powietrzu, to po co mi rzeczy, z których nie mogę skorzystać. Widzę, że wiele osób, tak jak ja, przyjeżdża tutaj stale przez wiele kolejnych lat.
Białka na prawdę się rozrosła. Dla wielu jest to niestety przeszkoda. W okolicy świąt i w czasie ferii zimowych Białkę raczej trzeba sobie odpuścić, albo przyzwyczaić się do stania w kolejkach do wyciągów i wszędzie poza nimi. Wiadomo. Rosjanie i młodzież szkolna. Czasami da się zjechać tylko dwa razy na godzinę. A przynajmniej raz trzeba odstać, by wyjechać, a potem znaleźć sobie trasę na tyle trudną (o ile nas taka trasa cieszy), na której zarówno zjazdy, jak i wjazdy będą przebiegały szybko.
Regułą jest też, że większość jeździ w tych godzinach popularnych. Wiadomo, jak przyjechaliśmy na narty, to najpierw trzeba się wyspać. Kole dziesiątej na stok. Można się poślizgać do obiadu. No najdłużej do podwieczorka. Dla chcących pojeździć zostają godziny wieczorne. Ludzi trochę mniej, ale trasy już wyjeżdżone, zamuldzone i czasami i miejscami wyślizgane. Fakt. Rano stok przygotowany jest idealnie. Z biegiem czasu, jest tylko gorzej. Następne ratrakowanie w nocy. Jak umiemy jeździć w takich warunkach i nam to nie przeszkadza, to super.
Kiedyś byłem napalony na jazdę na nartach jak szczerbaty na suchary. Pierwszy na wyciągu, ostatni z niego schodziłem. 12, 13 godzin jazdy. Ale po pewnym czasie jest nudno. Taka jazda góra-dół jest monotonna, nierozwijająca. Białkę należy traktować jak miejsce do treningu, przetarcia się, poćwiczenia przed ewentualnymi większymi wyprawami narciarskimi. By jeździć potrzeba zarówno siły, jak i techniki. Dzięki Białce, o ile chcemy, te dwa elementy możemy osiągnąć trenując tutaj. Szerokie stoki pozwalają na jazdę w łuku, na krawędzi. Na stokach ostrzejszych możemy pojeździć śmigiem. Ta technika nie tylko wzmacnia nogi, pozwala na kontrolę zjazdu, ale ułatwia zjazd na trasach bardzo stromych. Niestety, jak patrzę, to większość tego nie umie. Łatwo jest zjechać na krechę niż pojechać dobrze na krawędziach w skręcie karwingowym. W Białce przydałyby się tyczki, by można było amatorsko, dla własnej satysfakcji potrenować slalom. Niby proste, a trudne. Trzeba kontrolować narty i jechać po zaplanowanej trasie. Trudne. W wielu przypadkach narty jadą a narciarz za nimi. One mają władzę.
Nic nie pozostaje, trzeba się szykować. Sprawdzić buty, przygotować narty (w Białce są dobre serwisy. Mają wprawę. W sezonie serwisują setki nart. Doświadczenie się liczy). No i za chwilę można jechać. Dobre nawet kilka dni na śniegu.
1 grudnia 2013, aktualizacja 3 grudnia 2013
Okres przedświąteczny jest czasem idealnym, jak chce się w spokoju pojeździć na nartach i odpocząć. Nie ma tłoku. Można wybierać, przebierać. Ale tylko do świąt. Potem wszystko, prawie wszystko pozajmowane. Trudno będzie znaleźć nocleg. Na wyciągach też będzie tłoczno.
A teraz.
Wyciągi czynne. W prawdzie tylko część i trasy węższe bo nie ma jeszcze tyle śniegu, by starczyło na cały obszar. Jeżdżących też nie za wiele. Luz bluz. Dla tych, co śmigają góra-dół pod kanapą sześcioosobową lub dalej na Pasiece, jest rewelacyjnie. W kółko, bez kolejki, bezpiecznie. Można się ślizgać. Śnieg jest ubity i zmrożony, bo w nocy i nad ranem dosyć zimno. Cieplej w ciągu dnia, a pod wieczór temperatury także ujemne.
Widok spod Kotelnicy w kierunku Tatr, 17 bm. |
Nie kursują darmowe busy (dopiero od świąt) i pod stok trzeba chodzić na własnych nóżkach.
Idąc rano zauważyłem jednak niepokojące rzeczy.
- Z roku na rok Białka się rozbudowuje. Miejscami wygląda jak plac budowy. A budowane domy, hotele, pensjonaty są różne. Powciskane w małe działki, w drugim, trzecim rzędzie zabudowy, wyglądają śmiesznie. Ich architektury dopełniają anteny i panele słoneczne na dachach. Wszystko to, to architektoniczny folklor. A na samej Bani wybudowano ogromny budynek, pasaż usługowo-handlowy jak dla wielkiego miasta. Całość mnie razi. To nie te bajki. A porównywanie się do alpejskich kurortów, przez grzeczność pomijam milczeniem.
- Więcej chat, więcej kominów, więcej czarnego, smołowatego dymu. Ktoś chyba zapomniał o infrastrukturze. A nawet jeżeli jej brak, to dobra praktyka zakazuje palenia byle czym, byle jak. Sanatorium, to to nie jest. Ciekaw jestem, jakie są parametry powietrza. Raczej nie dla dzieci, alergików i podupadających na płuca.
- Jak wspominałem wcześniej, Białka, to ulicówka. Wszystko zbudowane wzdłuż jednej drogi. A drogą tą, w jedną, drugą stronę non-stop mkną samochody. Krajowe, zagraniczne. Niby teren zabudowany, ale tak na oko widać, że niewielu zwalnia. Czasami ciężko przejść przez drogę. Ruch jak na Marszałkowskiej. Od lat mówi się o obwodnicy, ale na gadaniu się kończy. Białka zadławi się własnym sukcesem. W innych miejscach też jest tłok. Nawet nie trzeba wyjeżdżać.
Teren ten może być w tej chwili wykorzystany do wycieczek górskich. Dla odpoczynku od zjazdów, wzmocnienia rąk, nóg, pleców i pooddychania pięknymi górskimi widokami.
Widok z okolic Wysokiego Wierchu ku Bukowinie i Tatrom, 20 bm. |
Trasa z Białki, na Kotelnicę, dalej na Jankulakowski Wierch i przez Wysoki Wierch do Kaniówki zajmuje ok. trzech godzin marszu.
Księża Pasieka |
Ładna wycieczka, ładne widoki Tatr, Białki, Bukowiny i innych okolicznych miejscowości.
Janiołów Wierch |
No ale jeżeli nie możemy powędrować, to przynajmniej zobaczmy na mapie okolicę Białki.
Białka Tatrzańska z Rusińskiego Wierchu |
Narty, spacery i cały czas wypełniony aktywnie. Szkoda, że nie mam roweru. Latem trzeba będzie to nadrobić.
na Kotelnicy, w tle Groń i Tatry |
Koniec. Czas pomknąć gdzieś indziej.
Białka Tatrzańska 17-24 grudnia 2013