Wybrałem się trochę bez celu. Tak na prawdę, to chciałem najpierw wjechać na Rusiński Wierch, a potem zbadać drogę z Gliczarowa w dół koło kościoła.
Skręt w kierunku Rusińskiego Wierchu jest tuż za Kaniówką na wysokości stacji benzynowej. Pierwszy podjazd dosyć ostry. Mocno trzeba cisnąć. Na wysokości pierwszych gospodarstw trochę się wypłaszcza, by za jakiś czas znów było stromo. Samochodem zimą, to jest chyba trudny podjazd. Dwie konkretne stromizny.
Widok z góry na całe Tatry rewelacyjny.
Rusiński Wierch, widok na Bukowinę i Tatry |
Dojazd tą drogą do znanego mi już skrzyżowania Rusińskiego i Olczańskiego Wierchów jest krótszy (poprzednio jeździłem przez Groń/Leśnicę) ale trochę trudniejszy. A dodatkową atrakcją są widoki Tatr.
Dalej standardowo do Gliczarowa i na rozwidleniu do Białego Dunajca zamiast zjazdem w prawo jadę w lewo w kierunku kościoła. Po zjeździe, za kościołem też piękne widoki Tatr
Gliczarów Górny, widok na Tatry |
Z Gliczarowa w dół asfaltem. Ale w pewnym momencie koniec. Zabudowania się kończą, asfaltu nie ma. Lekko pod górę droga gruntowa. Od miejscowych dowiaduję się, że pieszo tędy do Poronina idzie się ca. 40 minut. Próbuję. Trochę grząsko najpierw podjazd. Mijam na górze kapliczkę i dalej w dół przez zarośla i pola. Trochę na azymut, bo nie ma wyraźnej drogi. Dojeżdżam do jakiegoś starego wyciągu. Wiadomo, że gdzieś musi się skończyć. Na dole z opcją dojazdu.
Miejscami stromo, błoto blokuje koła, ale posuwam się w dół. Ostrożnie. Okres szybkiej jazdy mam już za sobą. Niby trudno sobie zrobić krzywdę na miękkiej ziemi, ale wolę nie fiknąć przez kierownicę. Trochę lawirując dojeżdżam do dużego krzyża. Na mapie widzę, że jest to krzyż grunwaldzki. Za chwilę już twarda nawierzchnia i wyjazd obok szkoły w Poroninie prawie vis a vis kościoła.
Zakopianka. Skręt na Ząb. Nigdy tutaj nie byłem. Drogowskaz wskazuje 5 km. Podjazd przez Suche i dojazd do Zębu. Cały czas w górę. Nie bardzo stromo. Serpentyny, zakręty i dojeżdżam. Ząb położony jest dosyć wysoko z piękną ekspozycją Tatr
Ząb, widok Tatr |
Skręt w lewo w kierunku Gubałówki. Przejeżdżam przez cały Ząb, na końcu rozwidlenie. Czerwony szlak w prawo na Gubałówkę. I znów mniej lub więcej w górę. Droga asfaltowa, bez technicznych trudności. Z daleka widoczna antena stacji przekaźnikowej. Mijam ją i dojeżdżam na szczyt.
A na szczycie folklor. Discopolo i kramy. Wzdłuż całego grzbietu.
Zatrzymuję się na chwilę przy górnej stacji kolei na Gubałówkę. Piękny widok Tatr i Zakopanego.
Gubałówka, Zakopane i Tatry |
Gubałówka, platformy widokowe |
Chwila odpoczynku i kontemplacji, i w drogę. Grzbietem prowadzi droga. Przeważnie twarda nawierzchnia. Nazywa się Drogą Papieską. Dojeżdżam do drogi Kościelisko-Chochołów. Skręt w lewo i ostry zjazd. Miejscami stromo. Podjazd z tej strony na Gubałówkę jest trudniejszy.
Znów w lewo. Jestem już w Zakopanym. Jadę w kierunku dolnych stacji wyciągów na Butorowy Wierch i Szymoszkową. Autokary, ludzie, cepeliada. Droga w remoncie, stąd objazd przez Zakopane.
Z Zakopanego jedzie się w dół do Poronina. Przynajmniej takie mam wrażenie, bo bez przerwy tnę ponad 40 km/h. I nawet nie zauważam, jak szybko skręcam w Poroninie na drogę ku Bukowinie. No, już prawie w domu.