purpura, woda uspokaja

purpura, woda uspokaja
fot. Salman Arif Khan

Zakopane

Białka T. - Cyrhla - Zakopane - Kościelisko - Czarny Dunajec - Szaflary - ... ca. 90 km

Celem jest podjazd z Białki przez Bukowinę na Cyrhlę. Zakopane jest pretekstem. Już kilkakrotnie podjeżdżałem w okolicy, ale ani razu do końca i od strony Bukowiny.

Jak zwykle start z Białki spod Grapy. Droga w kierunku Bukowiny lekko się wznosi. Nie jest to stromizna, ale ciągle do góry. Jedyny zjazd, to Kaniówka. Na pierwszym rondzie w Bukowinie po raz pierwszy jadę na wprost. Do tej pory tylko zjeżdżałem, teraz sprawdzam jak jest w drugą stronę. Na dole znak 10% podjazdu, ale na początku tyle nie ma. Potem jednak wznosi się mocniej. Do kościoła trzeba mocno naciskać. Dodatkowym utrudnieniem są lokalni dżigici w swych metalowych pudełkach. Mijanie na grubość lakieru, czasami międzynarodowe gesty "sympatii", wychylanie się przez okno i komentarze. Pierwsze mnie przeraża, dalsze już nie wzrusza. Ja sobie kręcę.

Do drugiego ronda jest równo 10 km. Za rondem znów w górę. Pierwszy kilometr przejeżdżałem wcześniej i w dół i w górę do rozjazdu na Brzegi. Po prawej stronie punkt widokowa, ale kręcę dalej. Kolejne kilometry, cały czas pod górę. Ku mojemu zaskoczeniu, tych kilometrów wcale nie jest dużo. 3,5 od ronda. Czyli łącznie 13,5 km podjazdu. Wymagającego, ale niezbyt trudnego.

Po 13,5 km jazdy ośrodek harcerski, zakręt i schronisko na Głodówce. Od tego momentu w dół. Do skrzyżowania z drogą na Zakopane jedzie się w siodle - najpierw dosyć długo w dół, potem mocniej pod górę do skrzyżowania. To miejsce nazywają też Polaną. Byłem tutaj jadąc od strony Łysej Polany.

Droga do Zakopanego jest położona prawie całkowicie w lesie. Po niewielkim wypłaszczeniu zaczyna się jazda w dół. Trzeba uważać, bo miejscami z góry ścieka woda i na zakrętach może być ślisko. Mijam drogę do Murowańca. Chciałbym tam podjechać, ale na razie jest tam lodowisko. Odpuszczam, jadę dalej.

Pierwsze sensowne miejsce, to Cyrhla w Zakopanem. Otwiera się panorama Tatr

Cyrhla, Zakopane

Trochę niżej widać też Gubałówkę. Jednak drzewa trochę zasłaniają widok. Zwracam też uwagę na lokalną architekturę

Cyrhla, domek przy drodze

ale podejrzewam, że te ładniejsze nie należą do lokalsów.

Znów w dół i po krótkim czasie jestem w Jaszczurówce. Nie byłem tu lata. Wszystko tak się rozbudowało, że w zasadzie nie do poznania. Tuż za Jaszczurówką jest już Nosal. Straszna stromizna. Słońce już prawie wytopiło śnieg, ale ostatnie niedobitki próbują jeszcze zjeżdżać.

Od ronda do Kuźnic w kierunku skoczni typowy folklor. Parkingi, fiakrzy, budy. Dlaczego jest tak brzydko? Wschodni jarmark? Galeria typów? Mijam szybko, tnę bokiem, potem zawracam w kierunku centrum. I w zasadzie, nie wiem po co, przejeżdżam Krupówkami. Sklepy, te mniejsze i te większe, a niektóre całkiem duże (szmaty na Krupówkach??), to jakby z innej bajki. Okazuje się, że każde miejsce jest dobre do wciskania chłamu. Widocznie tutaj, na skutek zaczadzenia górskim powietrzem, cepry łatwiej wydają swoje dutki. Szybko zmykam, nie mogąc patrzeć na tabuny ludzi snujących się od wystawy do wystawy. Zastanawiam się, kiedy zrobią podobny folklor na Giewoncie, bo na Gubałówce już jest.

Na razie mało przejechanych kilometrów, stąd pomysł kierowania się ku Czarnemu Dunajcowi. Po drodze skręcam do Kościeliska

droga do Kościeliska

Mijam jakieś osiedla, trochę mniejsze blokowiska, ale potem już ładniejsza zabudowa. Podjeżdżam, a na samej górze ładny drewniany kościół z cmentarzem.

kościół w Kościelisku

Od kościoła już w dół. Otwiera się ładna panorama gór.

panorama Tatr z Kościeliska

Za chwilę dojeżdżam do głównej drogi. W prawo na Czarny Dunajec. Przejeżdżając obok wjazdu, a raczej wejścia do doliny Kościeliskiej patrzę na znaczki przy szlaku. Rower przekreślony. Dla mnie wstępu nie ma. Kawałek dalej dojeżdżam do skrzyżowania z drogą do doliny Chochołowskiej. Staję na chwilę na moście nad Siwą Wodą.

Siwa Woda

Wody mało. Jeszcze za wcześnie. Za chwilę z Siwej Wody zrobi się Czarny Dunajec. Wzdłuż drogi prowadzone są prace leśne. Widać całe połacie wyrąbanego starego lasu. Ciekawe, ile lat trzeba, by wyrósł na to miejsce następny. Gospodarka ma jednak swoje prawa.

Dalej droga jest łatwa. Ciągle w dół. Witów, Chochołów. Większe wzniesienia po lewej stronie drogi. Dojeżdżam do Czarnego Dunajca. Dosyć spore miasteczko. Rynek, kościół. Niby trochę przejechałem, ale w oddali też widać Tatry.

widok Tatr z Czarnego Dunajca

Dalej już tylko połykam kilometry. Do Ludźmierza i w prawo na Szaflary. 4 km. Jazda zakopianką nie należy do przyjemności. Dobrze, że jest szeroki boczny pas (dla matek z wózkami? niby-chodnik?), po którym dojeżdżam do skrzyżowania z drogowskazem na Ostrowsko i Gronków. Pamiętałem, że z Szaflar jest przejazd do drogi z Nowego Targu do Białki, chociaż na mapach googlowych tej drogi nie ma. Nawigacja każe mi wracać do Nowego Targu. Ale droga jest. Nawet w bardzo dobrym stanie. Drogowskazy nie pozwalają zabłądzić. W krótkim czasie, podziwiając panoramę Kotliny Nowotarskiej, jestem w Gronkowie. Ostatni wysiłek by z Gronkowa podjechać do Gronia. Jestem już zmęczony, przepycham korbę, ale jadę. Z Gronia już bardziej w dół w kierunku Białki.

Ostatnie kilometry, to dojazd od strony Grapy.