purpura, woda uspokaja

purpura, woda uspokaja
fot. Salman Arif Khan

niedziela, 24 listopada 2013

Namiastka repozytorium

Wcześniej wspominałem, że jedną z rzeczy, których brakuje w moim XPku, ale także następnych wersjach, jest brak repozytoriów programów, w tym sterowników. Niewtajemniczonym należy się wyjaśnienie o co chodzi.
XP jest systemem w pewnym sensie ułomnym. Brak jest w nim rzeczywistego (tj. natywnego) wsparcia obsługi sprzętu. Geniusz twórców, a raczej zarządców biznesowych, polega na scedowaniu tej części systemu na wytwórców sprzętu. Chcesz sprzedać sprzęt, który będzie używany pod kontrolą okienek, musisz napisać sterownik, czyli taką część systemu, która zarządza wybranym sprzętem. W systemie jest część sterowników, ale ich działanie dalekie jest od ideału. Są one niezbędne m. in. podczas graficznej instalacji systemu. Strasznie to chytre, bo w ten sposób dostawcy odwalili połowę roboty. Oczywiście w zamian za udział w dostępie do rynku i podziale profitów z tego płynących.



Jednak, to co dobre dla producentów, wcale nie jest dobre dla ich klientów. W naturalny sposób utworzył się kartel, który użytkownikom mógł narzucić konieczność ciągłej wymiany oprogramowania i sprzętu. Instalacja i reinstalacja systemu jest męką, bo dostęp do wspomnianych sterowników wcale nie jest bezpośredni. Niby kiedyś dostaliśmy sterowniki, ale po pewnym czasie albo się zdezaktualizowały, albo wsadziliśmy otrzymaną płytę (kiedyś dodawano płytę ze sterownikami) w dobrze ukryte miejsce. Co więcej, zainstalowane oprogramowanie nie było (z wyłączeniem kilku wyjątków) systemowo unowocześniane. Przypomina to typową sytuację wyrażoną w powiedzeniu. Antek, trzymaj mur (w tym wypadku okno), ja lecę po wypłatę.
W tym wątku odnoszę się tylko do systemu XP. W następnych wersjach są już pewne jaskółki poprawy tej sytuacji.
Z moich doświadczeń wynika, że XP jest bardzo dobrym systemem przy założeniu, że zbytnio w nim nie grzebiemy. Dotyczy to także instalacji programów spoza standardowego zestawu. Jednym za skutków instalacji dowolnego programu jest zwiększenie objętości i defragmentacja rejestrów. A to, w konsekwencji prowadzi do efektu, który żargonowo nazywa się zamulaniem systemu. Okienka przechowują dane krytyczne dla systemu i zainstalowanych programów właśnie w rejestrach. Zdarza się, że zainstalowany program dopisuje tysiąc i więcej pozycji w rejestrach. Zgroza.
Proces instalacji programów, nie jest procesem odwracalnym. Po deinstalacji system (prawie) nigdy nie wraca do stanu sprzed instalacji.
Dobrą praktyką jest instalowanie tylko programów niezbędnych, wspierających działanie systemu. Jeżeli potrzebujemy jakiegoś dodatkowego programu sprawdźmy, czy nie ma go w wersji przenośnej. Programy przenośne są takie, bo nie ingerują w system operacyjny, za pomocą którego działają.
Czas na przykłady. Przykłady te, to tylko moja sugestia. Każdy ma prawo do indywidualnych wyborów. Nie zawsze muszą być one racjonalne, ale w efekcie końcowym liczy się zadowolenie. Nazywa się to też jakością, czyli spełnieniem oczekiwań użytkownika w stosunku do rzeczy, usługi itp.
Poniżej wykaz programów zainstalowanych w moim systemie wraz z danymi dotyczącymi obciążenia systemu, tj wykorzystania procesora i pamięci. Stan zasobów badam za pomocą systemowego Menedżera zadań, zaś zainstalowane programy pokazuję w oknie Revo Uninstallera (w wersji przenośnej).
zainstalowane programy i obciążenie systemu
W swoim systemie mam zainstalowanych 18 programów. W zasadzie 16 jest niezbędnych, dwa - OpenOffice i STDU viewer (podgląd plików, w tym pdf) mogły by być w wersjach przenośnych. Te programy niezbędne, to albo sterowniki (wszelkie karty graficzne, sieciowe, drukarki itp, itd), albo rozszerzenia systemu o elementy, których z jakiś przyczyn brakuje (u mnie są to dodatkowa biblioteka, program antywirusowy, wirtualna drukarka, wirtualne pulpity, dodatkowa funkcjonalność myszki i inne). O tych brakujących programach i dodatkowej funkcjonalności napiszę w innym czasie.
Mógłbym nie instalować OpenOffice'a oraz STDU, tylko korzystać z ich wersji przenośnych. W przypadku oo, to brak jest wersji 4, którą chciałem przetestować, na mojej platformie programów przenośnych (z przyczyn licencyjnych jest wersja 3.2 oraz najnowsza wersja LibreOffice'a), a viewer pdfów jest tak mały, że w systemie niezauważalny. Zainstalowanie programów ma też jedną zaletę. W sposób automatyczny wiąże program z rozszerzeniem zbioru. Drobiazg. W przypadku programów przenośnych, robimy to ręcznie. A w obu przypadkach, efekt końcowy dokładnie ten sam, czyli malutki wpisik do rejestru.

Repozytorium sterowników.
Z biegiem czasu wszystko się starzeje. Chcąc mieć dostęp do najnowszych sterowników musielibyśmy śledzić strony producentów. W nielicznych przypadkach, sterowniki mają opcję sprawdzania najnowszej wersji. Tak jest w przypadku sterowników kart graficznych. Ale większość tego nie ma. System sprawdzania aktualności sterowników stał się wdzięcznym polem do zarabiania pieniędzy przez niezależne firmy. Gromadzą one informacje o sprzęcie i sterownikach oraz oferują narzędzia do badania ich aktualizacji. Aktualizacja sterowników jest czynnością rzadką, więc wydawanie pieniędzy akurat na to, to rozrzutność. Są darmowe narzędzia, ale korzystanie z nich, ze względu na ograniczenia, bywa męką. Osobiście znalazłem jedno, mnie satysfakcjonujące (to nie jest reklama). Korzystam z darmowej wersji Driver Boostera, którą doinstalowałem do mojego XPka (działa, zgodnie z opisem na stronie, na nowszych wersjach okienek. Niby nie trzeba, a trzeba). Obrazek poniżej.
Driver Booster w moim systemie
Po polsku i samoobjaśniający się, stąd opisywanie działania jest zbędne. W wersji darmowej jego funkcjonalność sprowadza się do okresowego sprawdzania i instalowania nowszych sterowników. Wersja płatna ma oczywiście większą funkcjonalność, tylko pytanie czy kiedykolwiek z tej dodatkowej funkcjonalności korzystamy. Nie jest to narzędzie jedyne. Można wybrać coś innego. Jednak procedura jest taka. Niezależnie z czego korzystamy stosujemy zasadę ograniczonego zaufania. Nie zawsze podpowiedzi są prawidłowe, a najnowsze wersje najlepsze. Trochę rezerwy i rozsądku. Jak nam się zdarzy zainstalować coś, co nie działa, albo działa źle, dzięki punktowi przywracania możemy cofnąć się do sytuacji sprzed instalacji. Klasyka, dlatego pomijam. A jeśli nie wiemy, to wujek Google nam pomoże.

Repozytorium programów.
Temat omawiałem już wcześniej. W moim przypadku jest to platforma portableapps.com. Możliwa także z polskim interfejsem, jak na obrazku poniżej.
portableapps.com
I w zasadzie jest dla mnie wystarczająca. Myślę, że dla większości z nas. Da się coś wybrać z listy ponad 300 programów. Są nawet w pokaźnej ilości gry.
Najpierw przegląd, co jest nam potrzebne. Okazuje się, że większość korzysta z przeglądarek. Czasami coś napisze. Czasami narysuje. Koniec. Oferta portableapps.com jest, powiedziałbym, więcej niż satysfakcjonująca. Zawsze znajdą się osobnicy, którzy będą potrzebowali czegoś innego. To normalne. Nie istnieje obiekt zaspakajający potrzeby wszystkich i jest to oczywiste.
A u mnie. Trochę narzędzi systemowych. Autorans, Revo Uninstaller, Disk i Register cleanery, HWINGO i parę innych. Tak tak. Okienka to ciekawy ... obiekt. Strasznie dużo czasu poświęcamy na sprzątanie. Coś doda w autostarcie, podopisuje coś do rejestrów, pozastawia śmieci po użytkowaniu programów i kilka innych drobiazgów. Można to zignorować. Ceną jest zamulenie. Czyli od rakiety do furmanki.
Dalej, przeglądarki. Zawsze lubię co najmniej dwie. nie ma jednej z potrzebną mi funkcjonalnością. Zaletą firefoxa są wtyczki. Zaletą Chrome'a (i innych opartych o chromium), system synchronizacji i zintegrowany flash. Należy jednak pamiętać, że wersje przenośne przeglądarek lekko ingerują w system umieszczając na dysku dodatkowe katalogi z cachem. Ponadto mogą potrzebować zasobów systemu, np. flasha. Czyli jak przestajemy używać, to trzeba posprzątać albo odinstalować rzeczy niepotrzebne. Ale generalnie nie ma różnic w działaniu.
Przeglądarki i menedżery plików. CubicExplorer, Sumatra (e-booki czasami czytam), XnView.
Pozostałe drobiazgi, w tym wspomniany wcześniej rufus i unetbootin do kopiowania dystrybucji linuxowych na pendrive'a oraz picpick do łapania i edycji obrazków, które tutaj zamieszczam.
Więcej potrzeb nie mam. Warto jednak wspomnieć o jednym drobiazgu. Kiedyś z niego korzystałem, teraz zarzuciłem. Studia się skończyły i nie ma potrzeby. Mam na myśli skype'a. Skype w wersji zainstalowanej w znacznym stopniu przyczynia się do zwolnienia systemu. Dopisuje mnóstwo rzeczy do rejestru, startuje i działa w tle, wykorzystując zasoby systemu. Dla mocniejszego sprzętu to (prawie) betka. Ale starszy potrafi zwolnić i to znacznie. Korzystajmy, jak jest taka potrzeba. Wersja przenośna działa bez zarzutu, a w mniejszym stopniu ingeruje w nasz system.
Już zachęcałem, ale robię to nadal. Spójrzcie proszę na stronkę projektu. Zobaczcie co tam jest. Część rzeczy Was zdziwi. Pokłony dla twórcy, który ponad 10 lat realizuje ten projekt nie dla pieniędzy, a dla zysku społecznego.