Revo uninstaller - widok zainstalowanych programów, dexpot |
Wiele tego nie ma.
W odwrotnej kolejności instalowania
- play online - do obsługi modemu huiwai e3131,
- Realtec HDAD - sterownik,
- 4sync - demon (czyli program działający w tle, w windowsach zwany również agentem) chmury,
- MS Secirity Essential - antywirus,
- Doro - wirtualna drukarka, exporter do pdfa,
- wizmouse - dodatkowa funkcjonalność myszy,
- DriverBoster - narzędzie wyszukiwania najnowszych sterowników,
- Adobe flash - po cholerę, nie wiem, strasznie zaśmieca strony internetowe,
- OpenOffice 4 - pakiet biurowy, taki kaprys piszącego,
- MS Visual C+ - biblioteka, niezbędna dla jakiegoś komponentu,
- STDU viewer - przeglądarka wielu formatów, zastępuje Adobe pdf Readera,
- Kyocera - driver drukarki (GDI, jak ktoś wie, o co chodzi),
- Dexpot - wirtualne pulpity, ale o tym za chwilę,
- Rocket Dock - launcher (nie wiem, czy jest rodzime słowo), czyli program pozwalający uruchomić inne programy po wskazaniu odpowiedniej ikonki,
- AxCrypt - szyfrowanie danych,
- Airlive ... utility - po prostu sterownik karty wifi,
- Realtec giga ... - kolejny sterownik, teraz LAN,
- Windows Genuine - nie wiem po co,
- Internet Explorer - jak wyżej.
Sterowniki, coś z musu, bo nie ma jak wywalić, kilka usprawniaczy i jeden pakiet biurowy, czyli narzędzie mojej pracy. Kiepsko, ale jak tak się zastanowię, to wiele czasu poświęca się na czyszczenie systemu - pliki, rejestry - defragmentacje - znów rejestrów, dysków, czyli naprawianie nienaprawialnego. Bo jak nie pilnujemy, chwila moment i system staje. Nazywa się to muleniem. Kiedyś expres, a po kilku miesiącach totalny muł. Wielu użytkowników zapomina, że każde zainstalowanie i odinstalowanie programów pozostawia śmieci. Proces instalowania jest (bywają wyjątki) nie w pełni odwracalny. Do tego dochodzą cache gromadzące mnóstwo danych ze wszystkiego i koniec. Brak zasobów.
Dlatego ja stosuję zasadę, że instaluję co muszę, reszta jest przenośna. Z tymi programami przenośnymi, to nie do końca jest tak, że one nie ingerują w system. Czasami coś jednak dopiszą do rejestrów i wrzucą na dysk trochę danych. Ale z reguły jest to ilość minimalna. Jeden, dwa wpisy. Ilość akceptowalna. Instalowany program może znacząco zwiększyć ilość wpisów w rejestrze. Kiedyś odinstalowując coś, z przerażeniem stwierdziłem, że dorzuciło mi to kilka tysięcy wpisów. Większy rejestr, bardziej zdefragmentowany, to dłuższy czas startu systemu i wolniejsze działanie.
Wcześniej wskazałem platformę programów przenośnych, której używam i którą każdy na swoim komputerze może sobie zainstalować. Najlepiej na oddzielnym dysku. Logicznym lub fizycznym. Jeżeli takiego nie mamy, to należy go utworzyć. Do przechowywania wszystkich danych. Do przechowywania programów przenośnych. Za jakiś czas wskażę tym, którzy jeszcze nie mają odrębnego dysku logicznego, jak należy to zrobić.
Teraz chciałbym skupić się na dodatkach. Programach zwiększających funkcjonalność systemu. Tych programów mnie osobiście brakuje. W innych systemach operacyjnych one są, tutaj jakoś nikt o nich nie pomyślał.
1.
Po pierwsze wirtualne pulpity. Obszar pracy nie jest zbyt duży. Ile na nim możemy pomieścić? Góra dwa, trzy okna. A gdyby tak mieć nie jeden pulpit, a trzy, cztery, a nawet, to już rozpusta, dziesięć. Na pierwszym przeglądarka internetowa, na drugim edytujemy dokument itd. Proste? Brak w standardzie. Dobrze, że jest kilka rozwiązań. Używałem różnych, ale od dłuższego czasu stosuję Dexpota. Na pierwszym rysunku powyżej widać okno startowe programu i jego menu. Program jest darmowy do użytku niekomercyjnego. Startuje razem z systemem tworząc wirtualne pulpity w kształcie, który możemy sami zdefiniować. Każdy z pulpitów może mieć własne tapety. Co więcej, można otwarte programy przenosić pomiędzy pulpitami. Zapełniło się, ciach na inny pulpit. Tam nic nam nie przeszkadza w oglądaniu. Trzeba poświęcić trochę czasu, by zrozumieć i odkryć wszystkie opcje, ale po spróbowaniu pracy na wielu pulpitach, nie ma powrotu do systemu jedno-pulpitowego. Poniżej jednoczesny podgląd wszystkich pulpitów w moim systemie. Trzy pulpity, na każdym coś innego i swoboda poruszania się pomiędzy nimi. Dla mnie bomba.
Podgląd pulpitów wirtualnych systemu |
Program jest stale rozwijany i ma funkcję aktualizacji. Nie należy się martwić o najnowsze wersje, bo zawsze taką możemy mieć w naszym systemie, o ile funkcja zostanie włączona.
2.
Następna rzecz, to zupełny drobiazg. Dla mnie niezastąpiony. Wyobraźmy sobie sytuację, że mamy dwa okna, jedno nad drugim. Miejsca mało, to nie da się ich w satysfakcjonujący sposób ustawić jedno obok drugiego. Poniżej edycja dokumentu wymaga podglądu strony internetowej.
Jednoczesna praca na dwóch otwartych dokumentach |
Na marginesie, widzicie jak nowocześnie wygląda OpenOffice (teraz nazywa się to Apache OpenOffice) 4?
Pracując z tymi dwoma oknami obydwa trzeba przewijać. Czynność ta jest o tyle kłopotliwa, że przewijając jeden dokument chcemy jednocześnie widzieć ten drugi. A jak działa mysz w standardowym systemie. Przewija tylko dokument okna aktywnego. Jak zaznaczymy ten spodni, nie widzimy wierzchniego. Tak się nie daje pracować. Sprawę załatwia malutka aplikacja. Wizmouse. Pozwala ona jednak na przewijanie dokumentu w oknie (aktywnym lub nieaktywnym), nad którym zatrzymaliśmy myszkę. Na jeden patrzymy, drugi, kręcąc kółeczkiem myszki, przewijamy. Niby taki drobiazg. Ale ktoś nie pomyślał, że to może istotnie ułatwić życie.
3.
Posiadanie launchera, to sprawa gustu. Jedni wolą przechodzić przez menu, inni chcieliby ergonomicznie kliknąć raz. Wszystko pod ręką w zasięgu wzroku. To co widać w systemach apple'owych, to właśnie piękny launcher. W windowsach też są takie do zainstalowania. Jednak są to programy dosyć duże i trochę konsumujące zasoby. Krakowskim targiem wybrałem taki ze średniej półki. Mniej grafiki, ale dosyć funkcjonalny i konfigurowalny. Plus możliwość doinstalowania wtyczek. Rocket Dock, chociaż niemłody i od lat nie rozwijany, to świetnie spełnia swoje funkcje. Tutaj widoczny na każdym zamieszczonym obrazku. Lubię, jak launcher jest u góry ekranu, ale każdy może ustawić go sobie po swojemu. Góra, dół, lewa, prawa. Nie ma znaczenia. Wiele tematów, kolorów i wszelkich ustawień. Można coś dobrać. Nie jest to rzecz konieczna, ale z pewnością ułatwia uruchamianie ulubionych programów.
4.
Rzecz ostatnia, wirtualna drukarka. Wprawdzie używam OpenOffice'a i jest możliwość wyeksportowania każdego dokumentu do formatu pdf, to jednak czasami są sytuacje, że to nie wystarcza. Przez lata używałem wielu tego typu programów. Wszystkie one są widoczne w systemie (z oczywistymi konsekwencjami tego faktu) jako drukarki. Obok funkcjonalności podstawowej, czyli eksportu do pdfa mają one funkcje dodatkowe. Przez to mogą znacznie różnić się wielkością i zapotrzebowaniem na zasoby. Pamiętajmy, że jest to demon, który non-stop działa w tle naszego systemu. Słabszy komputer wymaga słabszego demonka. Nie agent, a agen-cik (pamiętacie skecz Kabaretu Pod Wyrwigroszem?). Teraz moim wyborem jest Doro PDF Writer. Jego zaletą jest mały rozmiar i możliwość ustawienia dodatkowych opcji pliku pdf. Między innymi jego szyfrowanie. Poniżej okno opcji programu, w tym szyfrowania, podczas eksportu dokumentu do formatu pdf.
Panel opcji szyfrowania wirtualnej drukarki Doro PDF Writer |
Ustawienie dodatkowych opcji, ograniczających dostęp do dokumentu, jest czasami przydatne w kontaktach handlowych. Zaszyfrowanie dokumentu, nawet w warunkach domowych, ze względu na poufność zawartych informacji, też może się przydać.
Może nie jest to wszystko, co chciałbym mieć (i mam) w swoim systemie. Posiadanie tych kilku drobiazgów znacznie zwiększa komfort pracy. Komputer jest narzędziem, które powinniśmy przystosowywać do własnej wygody pracy. Przecież jak mamy niewygodne buty, to albo je wyrzucamy, albo zmieniamy tak, by wygodnie w nich chodzić. Komputer lekko droższy, ale przystosowanie, jak w powyższym przykładzie może być i bezbolesne, i bezpłatne.
Po dodaniu kilku rzeczy warto sprawdzić wykorzystanie zasobów. Przy okazji widzimy wykorzystanie zasobów przez demony. Programy te często bez naszej świadomości są instalowane, uruchamiane razem z systemem lub obsługują procesy w tle, o których nie mamy pojęcia lub są nam niepotrzebne. Wiadomo, że zbyt duże ich zużycie - pamięci, procesora - może powodować zwolnienie pracy. Nad zainstalowaniem programów zasobożernych zawsze warto się zastanowić. W sytuacji zainstalowanych dodatków sytuacja wygląda następująco (procesy uporządkowane są malejąco w zależności od zużycia pamięci). Omawiane powyżej aplikacje stosownie zaznaczyłem.
Menedżer zadań, wykorzystanie zasobów |
W większości nasze obawy mogą być na wyrost. Ale czasami w ten sposób zauważymy szkodnika, lub program, który w istotny sposób wpływa na działanie systemu.
Powyżej zawsze odsyłam do źródeł, czyli stron autorów aplikacji. Często dostępne są one w krajowych serwisach. Usługi wujka Google'a pozwolą bezbłędnie je zidentyfikować.
Powodzenia.