purpura, woda uspokaja

purpura, woda uspokaja
fot. Salman Arif Khan

poniedziałek, 29 września 2014

wiedza

Możliwość przyłączenia się do globalnej sieci otwiera nowe możliwości poznawcze. Sieć daje impuls do tworzenia treści, dokumentacji i ogólnie wiedzy na wiele różnych tematów, którymi można podzielić się z innymi użytkownikami. Tym samym wszyscy mamy dostęp do wiedzy, z której możemy skorzystać.
Przykładem pierwszym z brzegu jest Wikipedia - największy projekt edukacyjny.


O jego sile świadczy fakt, że angielskojęzyczna wersja zabiła papierową wersję encyklopedii brytyjskiej. Mając pod ręką coś co z jednej strony jest darmowe, z drugiej - w miarę aktualne, niewiele osób chce już sięgać do wersji papierowych. Dodatkowo ich użycie wiąże się z ryzykiem, że wydamy kasę, a nie znajdziemy informacji, których szukamy.
Wiele środowisk hejtuje Wikipedię. Nic nie dzieje się bez przyczyny. To jest walka konkurencyjna. Ci, którzy krytykują, zamiast tego mogliby stać się redaktorami. Ale praca 'for social profit' nie jest tak kusząca, jak praca wymierna w twardych walutach. Nieprawdaż? Sami też oceńmy, czy wiedza tam zawarta jest w jakiś sposób zła, nieprawdziwa. Przyglądając się wielu hasłom technologicznym (w wersji angielskojęzycznej) muszę przyznać, że są to obszerne i poważne artykuły. Kiedy próbowałem przelać je na papier, to okazywało się, że objętościowo zajmowały one po 20-30 stron. Wiele z tych artykułów, to jak dosyć zwarte monografie. Ja z nich korzystam często.


 Ale nie tylko Wikipedia. Dzięki wyszukiwarkom można znaleźć pojedyncze artykuły na prawie każdy temat. Odpowiednia kwerenda i wyszukiwarka potrafi wskazać dziesiątki, setki potencjalnych źródeł.
Studiując kiedyś - polibuda, i niedawno - uniwersytet, stwierdzam, że dostęp do materiałów, źródeł, artykułów, książek jest zdecydowanie prostszy. Jako studen politechniki godzinami przesiadywałem w czytelni, bo liczba potrzebnych tytułów była znacznie ograniczona. Dzisiaj pisząc pracę (fakt, że nie były to nauki ścisłe) w krótkim czasie zgromadziłem materiał - źródła, cytaty, w wielu językach. Mogłem to wszystko przeczytać, dzięki serwisom tłumaczącym.
Dzisiaj w sieci angielski jest 'lingua franca'. Jego znajomość staje się koniecznością, jeżeli chcemy uczyć się nowych treści. Przy okazji mojego zainteresowania htmlem i tematami pokrewnymi ciężko było mi znaleźć rzeczy wartościowe w języku polskim - materiał był raczej przestarzały, za to bez trudu znalazłem rzeczy angielskojęzyczne. Co więcej sieć daje dostęp do wielu książek z zakresu it - polecam it-ebooks.


Wiele osób neguje potrzebę posiadania jakiejkolwiek wiedzy użytkując urządzenia techniczne. Kiedyś standardem było czytanie dokumentacji. Nic nie robiło się na ślepo. Dzisiaj wszystko na macanego. Efekt. W ułamku procenta nie znamy możliwości sprzętu, oprogramowania, które posiadamy. To nie jest sytuacja przypadkowa. Łatwiej manipuluje się ciemniakiem, który nie wie, że kupując dzisiejszą nowość, miał ją już pod ręką za free wiele lat wstecz. Niestety gospodarka wzrostu wymaga poświęceń. Głównie konsumentów. Producenci tylko zacierają ręce.
Jak się tylko rozejrzymy dookoła, to okazuje się, że w sieci jest wielu hobbystów i organizacji, których celem jest przekazywanie wiedzy. Za free lub niewielkie dotacje i for social profit. Poziom ich wytwórczości często przewyższa dokonania tzw. zawodowców. Warto szukać i korzystać. Krytycznie, ale nie krytykancko, z wdzięcznością za poświęcony czas i chęć dzielenia się wiedzą.

niedziela, 31 sierpnia 2014

webowanie

Jakoś ostatnio wkręciło mnie robienie stron. Może jeszcze nie teraz, ale za chwilę narzędzia do edycji stron będą podobne do pakietów biurowych. A w zasadzie, dlaczego nie są ich częścią. Czy pisząc jakikolwiek tekst zastanawiamy się, jaki jest format danych? Raczej nie. A wszystko idzie w tym kierunku, by formaty danych zarówno te dokumentowe jak i przeglądarkowe były formatami xmlowymi. Xml, to trochę ogólnik i słowo klucz. W zasadzie xml jest klasą formatów. Pliki xmlowe spełniają pewne ogólne reguły, jednak każdy format xmlowy może (i w zasadzie jest) inny.

Wracając do porównań. Pakiet biurowy nie zmusza nas do poznania struktury pliku danych. Nie interesuje nas to. W przypadku stron webowych jest trochę inaczej. Niby są cmsy, czyli systemy zarządzania treścią (np. ten system, w którym pisany jest ten blog), ale bez znajomości htmla raczej trudno coś wycyzelować.

To nie jest wszystko. Może od początku. Każda strona może być opisana w trzech płaszczyznach. Zawartość, wygląd, manipulacja kodem. Współcześnie te trzy płaszczyzny zostały rozdzielone i każda z nich wykorzystuje inne narzędzia. Są to odpowiednio (x)html do zarządzania treścią, css do zarządzania wyglądem i javascript do manipulacji kodem.

Ciekawą rzeczą jest, że podstawami teoretycznymi i standaryzacją narzędzi zajmuje się niezależna organizacja - w3.org. Producenci przeglądarek w mniejszym lub większym stopniu dostosowują się do tych standardów. Taki rozwój jest właściwy, bo jest podstawą konkurencji. Zupełnie inaczej jest w przypadku pakietów biurowych. Pierwotnie był otwarty standard ISO, z którego korzystały pakiety opensource'owe, ale Microsoft przeforsował swój standard, co skutecznie zablokowało możliwość pełnej edycji plików office'a w pakietach opensource'owych Libreoffice czy (Apache) Openoffice


sobota, 16 sierpnia 2014

debianopochodne

Przez ostatnie lata starałem się przyjrzeć wielu dystrybucjom linuksowym. Wybór jest duży, ale czy równie wiele dystrybucji spełnia moje oczekiwania? Z tym już trudniej. W tej chwili od blisko dwóch lat pracuję na dystrybucjach debianowych. Nie na samym Debianie, ale raczej dystrybucjach zbudowanych na jego pakietach - point, semplice wattOS. Każdy ma inną definicję własnych potrzeb, a co zatem definicję jakości, stąd pomijam moje motywy wyboru. Po blisko dwóch latach w użyciu mam wrażenie, że system ten spełnia moje oczekiwania w warstwie funkcjonalnej, aplikacyjnej i sprzętowej.

Ale żeby nie było tak prosto. Nie oznacza to, że wszystko idzie jak z płatka bez dodatkowej wiedzy i pracy. Jak w przypadku wszystkiego. By korzystać trzeba mieć trochę kompetencji. Kompetencje windowsowe zawsze przekładają się na kompetencje linuksowe. Chcieć to móc. Jednak trzeba się przemóc, by poznawać nowe rzeczy.

Warto sobie zadać pytanie, po co są dystrybucje pochodne, kiedy jest oryginał. Oryginał może być doskonały, ale funkcjonalność wersji pochodnej z reguły jest trochę inna. Pamiętajmy, że bazą Debiana jest blisko 40 tysięcy pakietów, a przy budowie dystrybucji wykorzystanych jest tylko tysiąc z ogonkiem. Ponadto, pakiety te są w różnych wersjach względem czasu ich powstania. Stąd istnienie kilku tzw. gałęzi. Praktycznie do budowy dystrybucji, czy to oryginału - Debiana, czy jego pochodnych, wykorzystuje się trzy gałęzie
  • stabilną, oprogramowanie przetestowane (do tego trzeba czasu) i raczej starawe ale w pełni funkcjonalne
  • testową, jak sama nazwa wskazuje, nowsze aplikacje w fazie testowania, co oznacza, że coś nawet jeżeli teraz działa, to za chwilę może przestać.
  • niestabilną (sid), najnowsze wersje oprogramowania w fazie nawet przedtestowej.
Może brzmi to strasznie, ale praktyka pokazuje, że stabilność oznacza stabilność do kwadratu, czyli do bólu, wersje testowe są stabilne, ale czasami może jeszcze być jakiś błąd (po to się testuje) a wersja niestabilna jest w zasadzie i prawie stabilna. Coś czasami wybucha, ale da się z tym żyć. Trzeba być ostrożnym i wyzbyć się nawyków automatycznego instalowania najnowszych pakietów. Na marginesie, w Linuksie nic nie dzieje się automatycznie w tym zakresie, jak na przykład w windowsach. Nie ma mowy o upgradowaniu w tle bez wiedzy i pozwolenia administratora systemu. Z tych uprawnień warto i trzeba korzystać, by system funkcjonował bezbłędnie. A na marginesie stabilności lub niestabilności gałęzi niestabilnej, warto wiedzieć, że Ubuntu jest właśnie na niej zbudowane (oczywiście jest pewien wentyl bezpieczeństwa poprzez zamrażanie repozytoriów).


czwartek, 31 lipca 2014

etykiety

Pakiety biurowe, to temat rzeka. Czy je znamy i umiemy się nimi posługiwać? Analizując otrzymywane dokumenty mógłbym postawić tezę, że nie bardzo. Pakiety te przez lata bardzo zwiększyły swoją objętość i funkcjonalność. Czy ten wzrost jest wynikiem potrzeb, czy też pochodną działań marketingowych, nadążania za konkurencją, elementem przewagi konkurencyjnej?

Przez lata wyrobiłem sobie podejście czysto racjonalne. Każdy program jest narzędziem, które pozwala na rozwiązanie postawionego przed nami zadania. I tak jak do wywozu śmieci nie zabieramy kabrioletu, ani do wycieczki po promenadzie ciężarówki, tak strzelanie z armaty do wróbla jest stratą energii. Po co nam młot parowy do przybicia jednego gwoździa. Bo tak jest w rzeczywistości. Przeprowadźmy analizę ostatnio napisanych dokumentów. Okaże się, że większość z nich, to dokumenty proste, a nawet prościutkie, dla których nie warto odpalać kombajnu. Oczywiście są tacy, którzy wykorzystują np. arkusze kalkulacyjne do bardzo zaawansowanych analiz finansowych. Założę się jednak, że są to jednostki.

Za rozwój oprogramowania płacą wszyscy w formie licencji, jednak tylko nieliczni potrafią skorzystać z posiadanej mocy i tylko tym nielicznym kasa się zwraca. Jednak rozdzielenie tego typu produktu na dwa - wersji bardzo łatwej dla ogółu, wersji zaawansowanej dla geeków z perspektywy biznesowej byłoby błędem. Oba produkty poniosłyby klęskę. Pierwszy nie zaspakajałby ego ogółu, drugi byłby koszmarnie drogi, a w konsekwencji nie zwróciłby kosztów rozwoju.

Jakoś tak nam wmówiono, że za rzeczy dobre trzeba zapłacić. Trochę jesteśmy na bakier z ekonomią i wydaje nam się, że pojęcia cena i wartość, to jest to samo. A czy zdarzyło nam się kupić coś bardzo drogiego, ale bezwartościowego? Każdy ma takie wpadki i w tym momencie powinien zastanowić się nad definicjami i relacjami obu pojęć.

Przykładem rzeczy bardzo wartościowych, ale darmowych lub relatywnie tanich jest wiele programów opensource'owych. W tym kontekście myślę o pakietach Libre- i Openoffice. Zawsze mnie zastanawia, jakich kosmicznych technologii używają urzędnicy, że właśnie potrzebują oprogramowania płatnego. Jaka funkcjonalność jest tak unikatowa, że trzeba korzystać z tego jednego, jedynego produktu. Dlaczego funkcjonariusze państwowi wspierają wybrane koncerny, zamiast własnych obywateli i własne firmy?


sobota, 19 lipca 2014

wattOS

Trochę z konieczności zainteresowałem się innym systemem - wattOS


 Niezbyt często lubię zmieniać systemy operacyjne, ale czasami trzeba. Od ponad roku korzystam z dwóch. Obu bazujących na Debianie. Produkcyjnym jest Point Linux, uzupełniającym (także moje kompetencje) - Semplice Linux.

Point jest świetnym systemem. Bardzo dobrze pomyślany dobór oprogramowania. Stabilny Debian jest gwarantem niezawodnej pracy przez lata. Jednak w kontekście użycia go do nowszego sprzętu ma jedną wadę. Brak jest pełnej obsługi sprzętu. W moim przypadku, to brak obsługi czytnika kart flashowych i pełnego wsparcia dla radeonów.

W Debianie i systemach pochodnych jest możliwość korzystania z nowszego oprogramowania poprzez tzw. backporty. Backporty, to technika polegająca na przeniesieniu oprogramowania z wyższej wersji do niższej. W tym przypadku najczęściej backportuje się jądro systemu.

W stabilnym Debianie podstawowym jądrem jest jądro serii 3.2. Obsługa czytnika wymaga dodatkowego sterownika. Ale już w jądrze 3.5 (chyba) jest on zbędny i system widzi karty flashowe. Od wersji 3.13 jądro wspiera karty ati/radeon. Nowe otwarte sterowniki działają lepiej, a od wersji 3.14 automatycznie włączone jest zarządzanie poborem energii.

Dodając repozytorium backportowe mamy dostęp nie tylko do nowszych wersji jądra ale i innych programów.

Oczywiście dla starszego sprzętu nie ma to znaczenia i na pozostałych swoich desktopach instaluję i używam Pointa w wersji stabilnej, bez dodawania backportów.


poniedziałek, 30 czerwca 2014

markdown

Tak się składa, że ostatnio strasznie się wkręciłem. Bardzo zainteresowałem się technologiami związanymi z tworzeniem i zarządzaniem stronami webowymi. W konsekwencji jakoś mam mniej czasu na pisanie. Trochę przystopowałem, ale postaram się, może rzadziej, ale jednak coś pisać.

Teraz trochę o internecie. Czy każdy wie, jak to działa? No właśnie. Tak sobie robimy click i oglądamy, strony, obrazki, filmy. Słuchamy muzyki. Wszystko z magicznego pudełka.

Nie są to takie czary, co będę się starał wyjaśnić później. Ale najpierw powrót do rzeczy, którą już sygnalizowałem. Markdown.

Jakiś czas temu pisałem o markdownie i zastosowaniu do tworzenia prostych stron zarządzanych poprzez dropboxa. Jak się zacząłem wczytywać w temat, to okazało się, że markdown jako narzędzie do tworzenia dokumentów jest dosyć popularne. Niestety z trudem znaleźć można polskie źródła, stąd z konieczności muszę opierać się o dokumentację angielskojęzyczną.

Zauważmy najpierw, że poprzez wszystkie lata pliki tekstowe i ich format w zasadzie się nie zmieniły. Można powiedzieć, że txt jest wieczny. W prawdzie w każdym z systemów operacyjnych - unix, windows, mac - jest inna konwencja kończenia linii, ale nie zmienia to zawartości plików.

Dla przypomnienia. Markdown to zbiór predefiniowanych znaczników w tekście służących do jego formatowania. Mówi się, że jest to język, ale to tak trochę na wyrost. Takie rozwiązania są tak stare jak komputery. A może starsze. Przecież podobnego systemu używały (i używają nadal) drukarki. To co wysyłamy do drukowania jest drukowane z wyłączeniem pewnych sekwencji sterujących, powodujących zmianę trybu drukowania - drukowanie kursywą, pogrubieniem, większymi, mniejszymi znakami, innym zbiorem czcionek itp. Znacie, znamy.


sobota, 31 maja 2014

Kupujcie

Przy okazji padu mojego dysku zacząłem się zastanawiać nad sprzętem, który używałem kiedyś i dzisiaj. Dysk był padł fizycznie. Ciach i nie działa. Jednak wiele sprzętu, nadal w moim posiadaniu, nie działa zupełnie z innego powodu.

Najpierw spojrzenie wstecz. Co miałem. Pomijam pierwsze PC-ty. I bez tego lista nie jest zbiorem pustym.

Casiopeia. W dawnych czasach poprzedniego wieku zakupiony handheld do pracy. Windowsy 1.0 CE. Niewielki ekranik, ale możliwość czytania i edycji plików officowych w formatach portable. Dobrze synchronizował się z PCtem (łączem rs). Niestety, następne wersje systemu  nie były już dostępne i urządzenie umarło śmiercią naturalną. Czyli do dziś dnia leży gdzieś na półce.

Rex 600. Mały organizer, wielkości karty kredytowej. Miał własny system i oprogramowanie. Synchronizował się z PCtem za pomocą specjalnej przystawki. W przypadku notebooka mającego gniazdo pcimcia synchronizacja była jeszcze prostsza. Po włożeniu rexa do gniazda synchronizacja była już automatyczna. Dane wprowadzało się za pomocą ekraniku dotykowego. Super poręczne rozwiązanie. Nagle całość firmy kupił Intel. Miałem nadzieję, że będzie to rozwijał, ale było zupełnie odwrotnie. Produkt został zabity. Brak wsparcia, kontynuacji itp.


wtorek, 20 maja 2014

rip

Rzeczy niestety się psują. Nie inaczej jest z elektroniką. Jest, za chwilę może przestać funkcjonować. Powody bywają oczywiste, np. coś nam spadło, nastąpiło przepięcie prądu itp. Ale czasami powód jest nieznany. Po prostu po latach funkcjonowania nagły koniec. Dotknęło to mnie. Nagle dysk postukał chwilę i przestał funkcjonować. Koniec. System niby go widzi, ale nie może go odczytać.

> R.I.P. (2005-2014) Western Digital Serial ATA HD WD Caviar SE <

Awaria dysku, jakkolwiek chyba niezbyt częsta, jest zawsze sporym zaskoczeniem. Mój był w dobrym stanie. Prawie nowy ;). Nie miał jeszcze dziewięciu lat. I nie był mocno eksploatowany. Muszę przyznać, że taka awaria zdarzyła mi się po raz pierwszy.

Nasza wiara w bezawaryjne funkcjonowanie sprzętu jest niczym nieuzasadnionym życzeniem. Praktyka pokazuje, że ryzyko istnieje i jest całkiem realne. Strata twardego dysku, to przeważnie utrata danych. Często bezcennych poprzez swoją wartość sentymentalną - jak zdjęcia, artykuły, lub poświęcone godziny pracy.

Na szczęście nic nie straciłem jeżeli myślimy o danych. Straciłem instalację windowsów. xp. Prawie cała zawartość dokumentacyjna była wcześniej backupowana w chmurze. Posiadane programy też są do odtworzenia. A co do ponownej instalacji xp, to muszę się zastanowić. Potrzebne mi są tylko do obsługi drukarki (może trzeba już pozbyć się Kyocery) i ze względów, nazwijmy to, sentymentalnych.

sobota, 10 maja 2014

captcha

Od pewnego czasu na użytkownikach socjalnego internetu aero2, czyli jego dostawca, testuje taki swoisty "test inteligencji


Trzeba wpisać tekst znajdujący się na obrazku. W tym miejscu nie polemizuję, czy rozwiązanie to jest zasadne, ale nad poziomem i elegancją wykonania. W naukach ścisłych ważna jest właśnie elegancja i nietrywialność rozwiązania problemu.

Powyższy test nazywa się captchą (zachęcam do przeczytania artykułu wersji angielskiej), a w założeniu służy m. in. do zbadania, czy przy próbie korzystania z usługi mamy cechy ludzkie.

Patrząc na powyższą stronę można zwątpić. Ja człowiek mam problem z przeczytaniem tekstu. Każda błędna odpowiedź powoduje eskalację utrudnienia.

Przypomnijmy. Mamy do czynienia z usługą internetu socjalnego. Z założenia skierowaną do osób w jakiś sposób słabszych. Nie uważam się za słabszego ale zdarzały mi się już wielokrotne próby niezdania testu. Czytałem mnóstwo narzekań, że ludzie mają problemy z prawidłowym odczytaniem tekstu. Znajomość języka nie pomaga bo w większości słowa nic nie znaczą.


sobota, 3 maja 2014

IE bug

W zasadzie nie zamierzałem już nic pisać o xp, ale życie dopisuje ciąg dalszy tej historii. Ostatnia majowa aktualizacja xp dotyczy internet explorera. Temat tak ważny, że media poświęcają mu sporo miejsca. CNN, Cnet i wiele innych.

Aktualizacja po zakończeniu okresu wsparcia!!! Osobiście, to nie wiem, czy to śmieszne, czy żałosne, może tragikomiczne. "Odeszła w niebyt" wersja windowsów jest w użyciu ponad 26% użytkowników, system był rozwijany przez lata (ostatnia największa aktualizacja systemu, to SP3 z 2008, piękny, duży artykuł w angielskojęzycznej Wikipedii) i cały ten czas nie wystarczył, by stworzyć dobry i bezpieczny produkt.

Dziura jest obecna we wszystkich wersjach IE. A jak wiadomo, nie da się pozbyć tego programu. Odinstalowanie wersji 8 w xp nie spowoduje odinstalowania wersji natywnej. IE jest częścią systemu operacyjnego. Te klocki są nierozdzielne. To co można zrobić, to całkowicie zaprzestać korzystania zarówno z IE, jak i większości produktów MS.

Zakończenie wsparcia dla xp przez MS nie oznacza, że tego wsparcia nie ma. Jest realizowane przez firmy trzecie. By dalej korzystać warto zrobić niewielki audyt systemu i pozbyć się lub pozamieniać parę elementów.

1.
Sprawdźmy najpierw jakie programy są zainstalowane w systemie. Możemy to zrobić narzędziem natywnym systemu, ja jednak wolę np. Revo Uninstallera (przy okazji odinstalowania usuwa/stara się usunąć fizyczne pozostałości po aplikacji).

revo uninstaller, panel główny


niedziela, 27 kwietnia 2014

power

Każdy wie, że power jest ważny. Ale dopiero posiadanie notebooka i praca w terenie pozwala to w pełni zrozumieć.

W domu mamy gniazdko i prąd. W terenie zdani jesteśmy na naszą baterię, a raczej bateryjkę. Bo moja, to 44 Wh (watogodziny). W porównaniu do bateryjek telefonów, to gigant. Ale realia są trochę inne. Notebook potrzebuje więcej prądu. Ile? Sam byłem ciekaw.

W dystrybucjach linuksowych jest wiele programów służących do pomiarów różnych wielkości. Parametrów środowiska i otoczenia systemu. W tym także i konsumpcji. Konsumpcji energii (komputerki muszą się czymś żywić). Wiele z tych programów jest w repozytoriach; zainstalowane lub tylko dostępne. Tutaj koncentruję się na dystrybucjach debianowych (w konsekwencji także ubuntowych), bo tych używam na co dzień.

W repozytoriach Debiana jest powertop. Aplikacja, przygotowana i rozwijana przez Intela, służąca do pomiaru zużycia energii. Korzystam z niej do wyznaczenia zapotrzebowania energetycznego urządzeń (dołączonych lub wbudowanych) oraz programów. Pozwala ona na wyznaczenie zapotrzebowania na energię całego komputerka, ale ja do tego celu używam też innej aplikacji. Jest to program Canonicala (od Ubuntu) pod nazwą powerstat. Do znalezienia w repozytoriach Ubuntu i pochodnych oraz Debiana niestabilnego. W Debianie stabilnym możliwy do zainstalowania po pobraniu ze strony autora odpowiedniej wersji (ze względu na zależności trzeba wybrać wersję odpowiednio wcześniejszą).

W stosunku do powertopa ma się on nijak, jest o wiele prostszy, ma jednak poważną zaletę. Wyznaczenie podstawowego zapotrzebowania na energię może odbywać się w porównywalnych warunkach dla każdego laptopa i każdej dystrybucji. Powerstat w wersji standardowej działa w sposób następujący. Po uruchomieniu przez trzy minuty gromadzi sobie dane, potem 30 razy próbkuje (w 10s interwałach). Na podstawie otrzymanych wyników wylicza średnie zapotrzebowanie. Proste. Powertop też to wszystko wylicza, jednak bazuje na większej ilości wyników. Stąd porównanie pomiędzy komputerami i dystrybucjami bywa trudne, bo w każdym przypadku może być inna ilość próbek.

Powerstat może być uruchamiany bezpośrednio przez użytkownika, lub jako root.

powerstat
sudo powerstat


wtorek, 22 kwietnia 2014

drivery ext

Dopiero co pisałem o podglądzie plików linuksowych z windowsa. Jednak znalazłem doniesienie, które każe mi zwrócić uwagę innych osób na działanie extbrowsera firmy Paragon Software.
U mnie na xp wszystko działa bez zarzutu. Na stronie jest też stosowna informacja, że program przeznaczony jest do windowsów w wersji xp i vista. Zgodnie z doniesieniem problem pojawia się na windows 7 i 8. Program uszkadza partycje linuksowe ext2/3/4. Uszkodzenie partycji może wiązać się z całkowitą utratą danych. System można sobie przeinstalować, chociaż szkoda czasu na bezproduktywne instalowanie. Danych, często gromadzonych latami, nic nam nie zwróci, przy założeniu, że nie stosujemy backupów.

Istnieją programy/sterowniki oferujący podobną funkcjonalność. Jednym z popularniejszych jest ext2fsd. Oferowana funkcjonalność może nie jest pełna. Nie można np. z pozycji windowsowej skasować elementów na partycjach linuksowych. Ale to nie jest największy problem.

Ostatnia wersja programu ext2fsd (w załączeniu link do programu instalacyjnego) jest z połowy 2011 roku. W tym zakresie, tzn. definicji systemów plików ext niewiele się zmieniło. Autor zapowiada kontynuację, jednak nie widać, by coś zapowiadało nowsze wersje. Mimo tego program jest popularny. Z załączonych statystyk widać, że w tym tygodniu pobrało go ponad 10 tysięcy osób.

W serwisie sourceforge.net dostępne są też inne tego typu programy. Generalnie serwis ten wspiera projekty open source'owe. Wiele projektów linuksowych przechowuje tam obrazy dystrybucji i repozytoria. Także programy windowsowe mają tam swoją reprezentację (programy portableapps). System operacyjny jest rzeczą wtórną. Ideą przewodnią jest open source.

Moją uwagę zwrócił nowszy i może bardziej funkcjonalny ext2read. Jego zaletą jest obsługa LVM (logical volume manager).

piątek, 18 kwietnia 2014

Wielkanoc


Najlepsze życzenia szczęśliwych, spokojnych i wesołych świąt wypełnionych rodziną, słodyczami i Linuksem


wtorek, 15 kwietnia 2014

dual boot czyli dwa systemy na starcie

Jak żyć Panie Premierze, jak żyć. Prawdziwego windowsa już nie ma.

Ha, trudno. Nie cierpię z tego powodu, jednak jestem zdziwiony, że popularny produkt nie znalazł alternatywnej kontynuacji. Poniżej marcowe statystyki.


Posiadacze starszego sprzętu oczekiwali innego rozwiązania niż wydanie pieniędzy na nowy sprzęt i system. Można zachować interface, a zmienić trochę pod maską. Wszyscy zadowoleni. No może nie wszyscy, bo kasa się nie zgadza. Chciwość wygrywa z potrzebami użytkowników. Skądś się muszą brać gigantyczne pobory, odprawy i majątki. Ale to już historia i nauczka dla wielu. Wiara w jeden i jedynie słuszny system prowadzi do rozczarowań.

środa, 9 kwietnia 2014

Byebye

No i koniec. Najlepsze według mnie podsumowanie, to wpis Eugenia na twitterze

xp? nie trać kasy na sprzęt, zainstaluj semplice

Tyle gadania. A może koniec ery? Może dla wielu początek. Rozejrzyjmy się. Windowsy, to nie pępek świata. Świat na xp się nie kończy. Jest to szansa na zainstalowania czegoś innego. Semplice (Debian sid), tak.

pulpit openbox w Semplice Linuksie

Chociaż start może być trudny. Właśnie. Nie ma przycisku start. A w zasadzie jest. Wszędzie.

piątek, 4 kwietnia 2014

conky

Conky jest elementem charakterystycznym dla Linuxa. Czym jest i dlaczego tak wiele osób używa conky? Dla mnie osobiście, gdy nie widzę conky na pulpicie, czuję, jakbym nie kontrolował swojego systemu.

W wielkim skrócie. Conky jest konfigurowalnym monitorem systemu. Programem, który potrafi zgromadzić i przedstawić mnóstwo informacji systemowych. Co więcej pozwala na przedstawienie informacji z innych programów - pocztowych, muzycznych, pogodowych itp. Odsyłam do artykułu angielskojęzycznej wikipedii lub strony projektu (swego czasu była polska strona informacyjna, ale niestety już jej nie ma).

Zaletą conky jest praca w tle, skuteczne zbieranie informacji i małe wymagania systemowe.

Conky jest programem, którego wykonanie jest ściśle związane i uzależnione od pliku konfiguracyjnego. To co jest widoczne na pulpicie jest jego odwzorowaniem. Jeden program, mnóstwo różnych konfiguracji. Warto wspomnieć, że wątek forum Ubuntu dotyczący właśnie conky i prezentacji własnych plików konfiguracyjnych ma ponad dwa tysiące stron!

Conky jest też dostępne w repozytoriach wielu systemów, a przynajmniej we wszystkich znanych mi debianowych i ubuntowych dystrybucjach Linuksa. Nie zawsze jest w samej dystrybucji niejako out of the box (jest np. w crunchbang linuksie, lxle lub pinguay linuksie) ale zawsze możemy zainstalować z repozytorium.

Najpierw możemy sprawdzić, czy w systemie jest conky zainstalowane. Brute force to wpisanie w terminalu słowa conky. Po efekcie lub komentarzu będziemy wiedzieć.

Możemy też w terminalu wpisać polecenie

$ dpkg -l | grep conky

czyli najpierw pobraliśmy listę zainstalowanych programów, którą przepuściliśmy przez filtr ze słowem conky.

wtorek, 1 kwietnia 2014

FUD

Od pewnego czasu, co włączę komputer, to mam komunikat o zakończeniu wsparcia (na poniższym obrazku w prawnym dolnym rogu ekranu). Za każdym razem. Komunikat ten jest włączony dosyć długo, tak, jak bym był analfabetą, który nie umie przeczytać, zapamiętać i zrozumień tekstu.

koniec wsparcia
Komunikat pochodzi od programu zabezpieczającego MS. Podejrzewam, że informacji w systemie mogłoby być więcej, ale zablokowałem możliwość zainstalowania w aktualizacjach programu informującego o końcu wsparcia. Współczuję tym, którzy ten fakt przeoczyli. Mam zwyczaj nie instalować niczego automatycznie, dlatego czasami udaje się pozbyć trochę śmieci.

środa, 26 marca 2014

lite

To także dystrybucja bazująca na Ubuntu 12.04. Jej dodatkową zaletą jest fakt, że była ona aktualizowana w momencie pojawiania się kolejnych edycji Ubuntu w wersji lts. Ostatnia wersja dystrybucji - 1.08, opublikowana została w styczniu br.

Jak zwykle, by zasięgnąć informacji warto sięgnąć do źródła, czyli strony projektu. Już pierwszy ogląd

strona projektu Linux Lite

strony pozwala na zidentyfikowaniu grupy docelowej. Są nimi dotychczasowi użytkownicy windowsów xp. A do zagospodarowania jest ogromna masa ludzi. Ok. 40% wszystkich używanych systemów, to windows w wersji xp. Wszystkie dystrybucje linuksowe (desktopowe) są używane przez mniej niż 2% użytkowników. Jeżeli nawet ułamek "fanów xp" przesiadł się na Linux Lite'a, to byłby sukces. Czy jest na to szansa? W kategoriach racjonalnych -tak. W kategoriach emocjonalnych - trudno powiedzieć. Zawsze w takich sytuacjach przypominają mi się moje odczucia, kiedy zostałem w Szkocji zaproszony na szkocki obiad - baranina w sosie miętowym. Fe. Tknąłem, jak już prawie nie było i zastanawiałem się. dlaczego byłem na tyle głupi, by przynajmniej nie spróbować wcześniej. Głupota prawem młodości. Co wcale nie oznacza, że z wiekiem mądrzejemy.

niedziela, 23 marca 2014

Voyager

To dystrybucja, która przede wszystkim dobrze wygląda. Nie wiem jeszcze, co jest w środku, ale wygląd robi wrażenie.

Voyager 12.04 lts, ekran startowy

Szare odcienie, dopracowany graficznie, conky u góry, launcher u dołu ekranu, aż trudno uwierzyć, że jest to pulpit Xfce. Taki sam jest dostępny w wielu innych dystrybucjach (lite, black lab, xubuntu) ale ten jest jedyny w swoim rodzaju.

Projekt voyagera jest relatywnie nowy. Niestety nie dotarłem do historii ani na stronie projektu, ani w Wikipedii. Francuska odsyła bezpośrednio do strony, jak wyżej. Sama strona jest bardzo merytoryczna. Chociaż po francusku, to z pomocą googlowego tłumaczenia można ją zrozumieć. Pewnym utrudnieniem jest pobieranie wersji lts, bo jest to wersja stara (nie są dostępne wersje pośrednie bazujące na xubuntu 12.04.n) i dostępna tylko poprzez torrenty.

niedziela, 16 marca 2014

Black Lab

Przyglądam się innemu systemowi, innej propozycji zastąpienia windowsów przez system uniksowy. Zgodnie z przedstawioną wcześniej filozofią, interesuje mnie system o długim okresie wsparcia, łatwy w użyciu i z ergonomicznym pulpitem, przypominającym pulpit windowsów xp lub siódemki.

Black Lab Linux Xfce jest ciekawą dystrybucją bazującą na Ubuntu 12.04 LTS. Ale najpierw słowo o nazwie.

Cały projekt wystartował w 2006. Dystrybucja była znana pod różnymi nazwami, a najpopularniejsza z nich, to OS4 OpenLinux. Z przyczyn prawnych nazwa ponownie musiała zostać zmieniona (OS4 w jakiś sposób wiązało się z Amigą i jej systemem operacyjnym). Zaburzenie to spowodowało, że distrowatch.com uznał OS4 za dystrybucję nieaktywną. Projekt zmienił nazwę, która także moim zdaniem nie jest najszczęśliwsza, ale nie zostało to uznane za kontynuację. Trochę to dziwne, bo w samym projekcie zmiany są raczej ewolucyjne niż rewolucyjne. Kolejne wersje BLL kontynuują wcześniejsze wersje OS4.

OS4/BlackLab zawsze mi się podobał ze względu na stabilność i długie wsparcie, lekkie środowisko graficzne (Xfce) i dobór oprogramowania. Pobierając obraz płyty od razu zauważymy, że jest on ponad dwukrotnie większy od obrazu Ubuntu. Coś w tym musi być.

Moje poniższe uwagi odnoszą się do wersji liveDVD. Nie instalowałem systemu i nie pracowałem z nim dłużej. Wersja liveDVD służy do przetestowania systemu i podjęcia decyzji o instalacji lub nie. Zawsze jest pożądana, ale wersja ostateczna może być lekko inna. Kwestia lokalizacji. Z reguły liveCD/DVD jest po angielsku (potem instalacja jest już w wybranym języku). W wersji live coś może nie działać, po instalacji możliwe jest rozwiązanie zauważonych wcześniej problemów. Możemy też doinstalować brakujące aplikacje. Jak zwykle. Trzeba zjeść beczkę soli, by o czymkolwiek wydać rozsądną opinię. Analiza liveDVD, to pierwsze przybliżenie, którą jednak zawsze warto zrobić przed podjęciem właściwej decyzji.

Obraz płyty nagrywamy na DVD lub pendrive'a. Ja zwykle wybieram ten drugi sposób. Rufus działa. Oldschoolowo komendą dd spod Linuxa. W notebooku nie mam napędu DVD, a dodatkowo pendrive'a można wykorzystać wielokrotnie. W przypadku starszego sprzętu może być problem z BIOSem. Natywnie starsze BIOSy nie umożliwiają uruchamiania systemów z pendrive'a. Wtedy płyta się przydaje. Chociaż nie jest to konieczność, bo istnieje oprogramowanie pozwalające na pośrednie uruchomienie systemu z pendrive'a. Odsyłam do literatury.

Testuję wersję 64 bitową na notebooku asus u32u z procesorem e-450. Uruchomienie BLL liveDVD jest standardowe. Połączenie sieciowe i poprzez modem GSM i wifi działa bezproblemowo.

Pierwszym etapem jest sprawdzenie wersji systemu. Potem właściwe ustawienie czasu - system podaje czas strefy czasowej developera (NY). I tu zaskoczenie. Na minus. Nie ma obsługi protokołu NTP, który odpowiedzialny jest za aktualizację czasu, a przy okazji próby uaktualnienia systemu brak jest kluczy GPG dla części oprogramowania. To są drobiazgi jednak denerwujące.

nie ma wsparcia protokołu NTP

poniedziałek, 10 marca 2014

LXLE

Nowa, ale już popularna dystrybucja, której celem jest ożywienie starego komputera a także zastąpienie xp, visty, 7. I wydaje mi się, że to jest klucz w tej filozofii.

Aktualizacja windowsów do nowszej wersji najczęściej jest możliwa tylko poprzez wymianę sprzętu. Z drobiazgu robi się gigantyczna afera. Na sprzęcie sprawnym fizycznie, ale leciwym, nie zawsze można zainstalować nowszą wersję powszechnie znanego systemu. Może zabraknąć albo zasobów, albo, i to jest najczęstsze, narzędzi do zarządzania sprzętem, czyli sterowników. Dostawcy systemu i sprzętu kochają swoich klientów/użytkowników do czasu wyboru i zakupu. Potem, radź sobie sam. Porównałbym to do wozu i woźnicy. Czy wymiana woźnicy wiąże się z wymianą wozu?

I czy taka postawa jest racjonalna z naszego, klienckiego punktu widzenia? Bo z punktu widzenia dostawców tak. Motorem działania jest ich chciwość. Sprzęt starszy i nowszy, ale słabszy, doskonale daje sobie radę w większości codziennych zastosowań. Co więcej. Od paru lat moce komputerów nie zmieniają się. Optymalizowane są inne rzeczy. M. in. energooszczędność. Komputer kupiony pięć lat temu ma wystarczającą moc do dźwignięcia niejednego systemu operacyjnego.

Linux wykorzystuje różne środowiska graficzne. Ktoś kiedyś zadał sobie trud, by zbadać ich pamięciożerność. Wykres wykorzystania pamięci wygląda tak

wykorzystanie pamięci (w MiB) przez różne środowiska graficzne

(wtórnym źródłem wykresu i informacji jest strona http://lxlinux.com/index.html).

środa, 5 marca 2014

okolice Ubuntu

Czas zakończenia wsparcia xp zbliża się nieubłaganie, to warto zastanowić się jakie są alternatywy dla naszego wysłużonego windowsa. Oczywiście xp jest nadal dobre, a w dniu 8 kwietnia nic się nie zmieni jeżeli chodzi o funkcjonalność systemu. W przypadku kontaktów ze światem zewnętrznym, szczególnie z jego częścią finansową i rozrywkową (w szerokim pojęciu) warto mieć bezpieczniejsze narzędzia. Powodem kłopotów są zawsze
  • hazard,
  • dziewczyny
  • i głupota.
Do tej pory windowsy były monopolistą. Nikomu nie przychodziło do głowy, że może istnieć coś innego. Ale wszystko się zmienia. Mamy dobrą, ale płatną alternatywę w postaci systemu OS X, co jednak pociąga za sobą także zmianę sprzętu, oraz darmowe lub płatne ile chcemy systemy linuksowe. Zaletą tych ostatnich jest możliwość użycia na już posiadanym sprzęcie. Co więcej, wiele z tych systemów ma wieloletnie wsparcie. Ubuntu w wersji lts - 5 lat, Debian stabilny - co najmniej 3 lata, CentOS - prawie do końca 2020 roku. Jest w czym wybierać.

W przekonaniu wielu osób Ubuntu stało się synonimem Linuxa. Tak nie jest. Ubuntu jakkolwiek jest bardzo popularnym systemem, to jednak pozostaje kwestią otwartą w jakich obszarach linuksowych się znajduje. Patrząc na wkład w rozwój istotnych elementów składowych systemów linuksowych, to raczej na szarym końcu. Niemniej jednak poprzez działania marketingowe, w tym darmowe wysyłanie płyt, zyskało sobie stosunkowo dużą popularność.

O Ubuntu napisano wiele. Nawet GW wzięła się za jego popularyzację instruując, w jaki sposób należy go instalować (instrukcja raczej z tych gorszych).

Nie jestem zwolennikiem Ubuntu. Poniżej moje (indywidualne) zastrzeżenia:
  • po pierwsze wymaga znacznych zasobów - środowisko Unity jest jednym z bardziej pamięciożernych,
  • po drugie - zmodyfikowanie wyglądu desktopu wymaga sporo pracy,
  • po trzecie - ma zapędy dyktatorskie, pomijając potrzeby społeczności,
  • po czwarte - zbudowane jest na pakietach Debiana niestabilnego, co jakby z założenia przeczy stabilności systemu,
  • po piąte - za dużo w nim komercji, marketingu i cross-sellingu.
Z drugiej strony, Ubuntu ma bardzo dobre wsparcie społeczności. Jeżeli znamy angielski i w przeglądarce potrafimy wpisać odpowiednie słowa kluczowe, to zawsze jest odniesienie do stron askubuntu lub wiki, co pomaga w rozwiązaniu problemów.

niedziela, 23 lutego 2014

aero2 i Linux

Wcześniej pokazywałem , w jaki sposób można korzystać z karty aero2 i modemu huawei e3131-s2 do łączności internetowej w ramach przewidzianej dla tej technologii. Nie było to trudne. W windowsach niezbędne było zainstalowanie odpowiednich sterowników i programu zarządzającego. Okazuje się, że pod Linuxem jest jeszcze łatwiej. Nic nie trzeba instalować. Wystarczy włożyć modem i działa.
Przykładem jest Point Linux, ale może być dowolna dystrybucja, w której połączenia są zarządzane poprzez Network Managera. Tak jest w wielu dystrybucjach - Debian, Ubuntu, Fedora, chociaż nie we wszystkich. Jak rozwiązać problem braku Network Managera, poniżej.
Ale najpierw modem z kartą aero2 umieszczamy w gnieździe usb. Modem i sieć jest po chwili widoczna dla systemu. Aby się o tym przekonać klikamy ikonę Network Managera

opcje Network Managera
W otoczeniu widoczna jest sieć gsm.

piątek, 21 lutego 2014

Czas

Czy ktoś się zastanawiał jak nasz komputer lub też system operacyjny odmierza czas? Problem jest niebanalny, jakkolwiek niezauważalny, jeżeli korzysta się z jednego systemu. W przypadku wielu systemów na jednym komputerze jest to zawsze pewien zgrzyt.
Ale od początku. Zacznijmy od czasu sprzętowego. Z angielska Real Time Clock lub CMOS clock. Jest on ustawiony w naszym biosie. Czas ten ustawiamy z palca lub też system operacyjny stosownie go modyfikuje zapisując "właściwy".  Oznacza to, że czas sprzętowy i czas systemowy, czyli ten odmierzany przez nasz software, mogą być różne. Czasami jest to źródłem nieporozumień. Jeżeli jest jeden system on zawsze wie jaki ustawić czas systemowy względem czasu sprzętowego. W przypadku wielu systemów może się okazać, że procedury ustawiania czasu są różne.
Przyjęła się taka umowa, że niezmienny jest czas uniwersalny UTC. Pozostałe czasy, mowa o czasach lokalnych, wyznaczane są w relacji do UTC z uwzględnieniem offsetu wynikającego z oddalenia od położenia zerowego. Tą samą konwencję stosują systemy unixowe - w tym (Mac) OS X, Linuksy i BSD. Czas sprzętowy z założenia jest czasem UTC. Czas systemowy jest czasem UTC z uwzględnieniem offsetu.
Do tej zasady nie stosują się windowsy. Czas jest zawsze czasem lokalnym. Przyjmijmy, że warszawskim. Warszawa jest w strefie czasowej UTC +1.
Co to oznacza w konsekwencji? Odpalamy windowsa mamy właściwy czas. Odpalamy na tym samym sprzęcie inny system unixowy - czas jest inny z dokładnością do godziny, dwóch w zależności od pory roku (a zmiana czasu ze względu na porę roku, to kolejna frustracja).
W linuksach zmiana standardu, czyli założenie, że czas sprzętowy jest czasem lokalnym, jest rzeczą bardzo prostą. Wystarczy w zbiorze (tekstowym) /etc/default/rcS dopisać linijkę

UTC=no

środa, 19 lutego 2014

aero2 na bis

Wpadł mi w ręce modem e3131 brandowany przez t-mobile. Wcześniej już go używałem i jego oprogramowanie jakoś bardziej mi się podobało. Niestety, zmuszony byłem wrócić do oprogramowania playowego z mojego standardowego modemu. Instalację i pracę z modemem opisywałem już wcześniej.

W zasadzie powodem, dla którego chciałem wrócić do oprogramowania t-mobile była jedna funkcja - wznawianie połączeń po przerwaniu. Jak wiadomo aero2 automatycznie zrywa połączenie po godzinie. W oprogramowaniu playowym nic się nie działa, a przynajmniej ja nie znalazłem opcji automatycznego wznawiania połączenia. To jest taki drobiazg. Na co dzień może niezbyt potrzebny, chociaż w trakcie pracy bardzo wygodny. A zupełnie niezastąpiony, gdy chcemy ściągnąć jakiś większy zbiór, np. obraz płyty linuksowej.
W przypadku automatycznego wznawiania połączenia i ściągania pliku jakimś zaawansowanym narzędziem, możliwe jest pozyskanie nawet gigowych zbiorów. Trwa to noc, czasami noc i dzień. Ale się da. Stąd zrozumiałe są manipulacje operatora, by nie można było automatycznie wznawiać połączeń. Nie wiem na ile realne jest wprowadzenie capchy, czyli ręcznego przepisywania zawartości obrazków. Ale gdyby tak się stało, byłoby to znaczne utrudnienie sprawnego pobierania większych zbiorów. A nawet podczas codziennej pracy stanbowiłoby szykanę.
Windowsy wykorzystują technologię plug-and-play do instalacji urządzeń, które nie posiadają sterowników w systemie. Technologia ta bardzo wygodna, szczególnie dla producenta systemu, jest potencjalnie niebezpieczna. Automatycznie coś się instaluje nad czym nikt nie ma kontroli. To jest potencjalne źródło infekcji. No risk, no fun. Modem po włożeniu do gniazda usb po jakimś czasie uruchamia program instalujący sterowniki i program zarządzający połączeniem. Pierwsze uruchomienie jest dosyć długie, ale kolejne przebiegają sprawnie. Po uruchomieniu modem zidentyfikuje własną sieć. Jeżeli tak się stanie - można przystąpić do wpisania ustawień, które pozwolą na połączenie. Przechodzimy do ustawienia > ustawienia zaawansowane > zarządzanie profilem i definiujemy nowy profil. Wpisałem jak na rysunku poniżej. Z błędem (bo nie podałem APN) ale modem bez problemów uzyskał połączenie

definicja profilu połączenia

środa, 12 lutego 2014

Tapety

Niby drobiazg, a cieszy. Jak zwykle. Kupujemy oczyma. To samo dotyczy oprogramowania. Kto by się przejmował jakimiś mierzalnymi ocenami. Ważne, że ładnie wygląda.

tapety, do wyboru, do koloru (wallpapersus.com)

Popularyzacja środowisk graficznych całkowicie przewartościowała wszystkie aplikacje. Te, które były dobre, tzn. i funkcjonalne, i stabilne ale miały to nieszczęście, że trochę gorzej wyglądały - przepadły. Niby gdzieś jeszcze są, ale to już przebrzmiała śpiewka.

piątek, 7 lutego 2014

Point, po instalacji

Nowy system zainstalowany. Grub dopracowany. I co dalej? Poniżej kilka uwag, w jaki sposób aktualizować system i instalować nowe programy. W tym także dropboxa.

Na początek słowo o programach. Dystrybucje linuksowe wykorzystują przede wszystkim oprogramowania otwartoźródłowe i niewłasnościowe. Stosowne licencje pozwalają na wykorzystywanie tych samych programów w wielu systemach oraz swobodne ich modyfikowanie. Problem jest z driverami, programami zarządzającymi hardwarem. W wielu przypadkach są to binarne (skompilowane) programy własnościowe, trudne do zastosowania w systemach innych, niż dedykowane przez producentów. Własnościowe są również skype i dropbox. Debian, ale każda z dystrybucji ma własną politykę w tym zakresie, dzieli oprogramowanie na trzy grupy. Pierwsza, to oprogramowanie wolne, druga - oprogramowanie wolne, jednak wykorzystujące też niewolne oprogramowanie/biblioteki (contribite), ostatnią grupą jest oprogramowanie niewolne (non-free).

Point dołączył część niewolną repozytoriów, przez co łatwiej jest go zainstalować i używać. Out-of-the-box mamy gotowy system. W przypadku Debiana częstym problemem jest brak wolnych sterowników kart wifi. System musi być zainstalowany z wykorzystaniem łącza kablowego. Po uzupełnieniu repozytoriów i doinstalowaniu stosownych niewolnych sterowników możemy korzystać z wifi. Także podczas instalacji Debian nie obsługuje łączności gsmowej. Twórca Pointa wykonał część prac za nas, dołączając także preferowane przez siebie środowisko graficzne.

poniedziałek, 3 lutego 2014

Grub

Grub jest pierwszym programem widocznym przez każdego z nas po instalacji Pointa i ponownym restarcie. Potrafi on rozpoznać dostępne na dysku systemy operacyjne i narzędzia. A przy kolejnych startach wybrać odpowiedni system lub narzędzie do dalszej pracy.
Jego instalacja i praca w dużym stopniu zależna jest od topologii dysku. Dla swojego działania zmienia on pewne obszary dysku dla swoich potrzeb. Dodatkowo wykorzystuje obszary dysku niezajęte przez system. Kluczowym jest oczywiście MBR - sektor rozruchowy dysku nadpisany w trakcie installacji Pointa. W efekcie tego tracimy bezpośredni dostęp do programu rozruchowego windows, o ile posiadamy go na dysku. Każdy system operacyjny musi być uruchamiany oprzez gruba. Ale to dobrze i tak ma być. XP nie umożliwiają rozpoznania i startu innego systemu operacyjnego.
Jak poprzednio, podstawowym założeniem przy instalacji systemu operacyjnego (windowsów, pointa lub innego systemu) i teraz przy modyfikacji gruba było założenie, że fimwarem jest BIOS.

Parametry gruba przechowywane są w pliku tekstowym /etc/default/grub. Plik ten możemy edytować mając uprawnienia administratora.

Tutaj uwaga, dla tych co pierwszy raz i nie wiedzą. W systemach unixowych zawsze pracujemy na swoje konto z mniejszą ilością uprawnień. W pewnych obszarach możemy wszystko, w innych, szczególnie istotnych, musimy sobie przyznać dodatkowe uprawienia. Musimy być rootem, co w windowsach nazywa się administratorem. Jednym z ograniczeń jest zmiana parametrów systemu (a także instalacja innych programów). Bezpieczeństwo bywa męczące, dlatego w windowsach xp natywnie nie ma żadnych zabezpieczeń. Prowadzi to do wielu groźnych sytuacji. W systemach unixowych unikamy tego stosując wypróbowane i racjonalne praktyki. Jedną z nich są ograniczone uprawnienia użytkownika.

czwartek, 30 stycznia 2014

Point obok XP

Spodziewany i nieuchronny koniec wsparcia dla windowsów w najlepszej wersji zmusza do zastanowienia się. Kontakt ze światem zewnętrznym jest ryzykowny (to jest sytuacja hipotetyczna). Trzeba pomyśleć o innym, bezpieczny narzędziu dostępu do sieci.
Poniższa propozycja jest tylko sugestią, ale może warto się nad tym pochylić. Kosztem jest wysiłek intelektualny. Wiem, że wielu woli zapłacić niż myśleć i na tym żerują sprzedawcy wszelkiego dobra. Bo czy kiedykolwiek, masowo (pomijam przypadki indywidualne) zastanawiamy się nad celem zakupu, szczegółami co właściwie kupujemy, kto i gdzie to zrobił, i jak zakup pomoże nam rozwiązać problem, który zmusił nas do zakupu. Sporo tego jak na drobnego mężczyznę. Niejednokrotnie sprzedawcy traktują nas jak idiotów. Nie podają szczegółów technicznych produktów, manipulują danymi, interpretują fakty dowolnie, grają na naszych emocjach. Wszystko by osiągnąć sukces. Sukces sprzedaży. My przez lata zostajemy z tym, co kupiliśmy, on zainkasował prowizję.
Proponuję system, który przejmie część funkcji windowsów xp. Grzecznie będzie współpracował z naszym starym systemem. Zaoferuje nowe wartości, nie niszcząc starych. A jak się nie spodoba, to możemy dobrać naszemu xpkowi innego partnera. Sytuacja prawie idealna.

Spójrzmy na Pointa. Poniżej ekran systemu, na którym obecnie pracuję.

ekran systemu

Wygląda znajomo. Nieprawdaż?

czwartek, 23 stycznia 2014

Ciasto z dropboxa

Chmura, to nie tylko przechowalnia plików. Coraz częściej jest ona dostarczycielką usług. Na upartego, przy dobrze działającej sieci oprogramowanie naszego komputerka mogłoby zostać zredukowane do przeglądarki. Pomysły takie są, mają się dobrze i kto wie, czy nie tędy droga. Przynajmniej w tym świecie bardziej ucywilizowanym.

Przy okazji instalowania dropboxa natknąłem się na zbiór artykułów dotyczących jego wykorzystania. Część porad, całkiem niebanalna. Strona niestety po angielsku, ale taka jest kolej rzeczy. Wynalazcy, zwycięzcy, innowatorzy narzucają swój język.
Przy okazji jednego z artykułów dotyczących wykorzystania dropboxa do budowania i zarządzania własną stroną przy pomocy (płatnego) serwisu https://www.harp.io/ przypomniał mi się analogiczny serwis, tylko bezpłatny. Nazwa i adres - Pancake.io - bardziej kojarzy się z branżą cukierniczą niż informatyczną.

Strona startowa serwisu

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Sejf

O bezpieczeństwie nigdy nie za wiele. Temat jest zawsze aktualny. To powinno wejść nam w krew. Posiadane informacje mogą mieć dla nas dużą wartość. Ale jeszcze większą dla osób postronnych. Potrzebą chwili jest ochrona tych informacji. Dodatkowo, mobilność zwiększa ryzyko utraty danych. Gubimy telefony, komputery, pendrive'y z osobistymi danymi. Żadne hasła zabezpieczające te urządzenia nie chronią naszych danych. Służą one tylko utrudnieniom, nie są przeszkodą, w uruchomieniu tych urządzeń. Dane w naszych urządzeniach są najczęściej w żaden sposób niezabezpieczone. Dostęp do nich jest nie tylko poprzez windowsy, zainstalowany system operacyjny, ale także przez dowolny inny system np. puppiego, który możemy uruchomić z urządzeń przenośnych. Mało kto szyfruje całe dyski. Trzeba to zrobić przed zainstalowaniem systemu operacyjnego. Do tego może służyć wspominany truecrypt. Ale po instalacji systemu pozostaje nam tylko zabezpieczanie danych innymi metodami.

Programem podobnym w swojej filozofii do truecrypta jest safehouse.

Strona programu

Oba programy umożliwiają tworzenie i zarządzanie zaszyfrowanymi kontenerami. Są to zaszyfrowane pliki, które mogę być przez windowsy widziane jako dodatkowe dyski.

środa, 15 stycznia 2014

Po xp

Wszystko co ma swój początek, ma też i koniec. Trzeba się już zastanowić, nie ma wyjścia, jaka powinna być nasza reakcja na brak wsparcia dla xp. Czasu mamy niewiele. Starajmy się własnoręcznie, a raczej samodzielnie intelektualnie, bez żadnej podpowiedzi marketingowej znaleźć zgrabny scenariusz.

Osobiście, to komputery mam już leciwe.

specyfikacja mojego desktopa

Czy to w czymś przeszkadza? Mnie osobiście nie. Nie wyliczam jakiś karkołomnych trajektorii, nie mam zbyt ciężkiego systemu, i w ogóle to niezbyt obciążam swój sprzęt. Wystarczyło na lat 8, wystarczy jeszcze trochę. Zawahałem się, co do długości następnego okresu, bo to zależy od wielu rzeczy. Przede wszystkim sposobu wykorzystania.

piątek, 10 stycznia 2014

Jednostki

Drobiazg a jednak sprawa podstawowa. W jakich jednostkach liczymy bity i bajty? Niby słowa są w powszechnym obiegu, ale proszę się przyznać. Wiemy, co one oznaczają? Osobiście powiem tak. Sam nie wiem. Ale wynika to z pewnego zamieszania o naturze trochę historycznej (oczywiście szybko pomijam ciągłą chęć upraszczania sobie życia poprzez wykorzystywanie analogii, a czym lekko dalej).
Może najpierw podstawa. Wiemy, że system w którym liczymy jest pozycyjnym systemem dziesiętnym. Co to oznacza? Z grubsza. Do reprezentacji każdej liczby wykorzystujemy cyfry 0, 1,...,9 i w zapisie tym istotna jest pozycja każdej z cyfr w ciągu cyfr. Cyfry 1 i 2 mogą utworzyć liczę 12 oraz 21. Niby te same, ale uszeregowane w inny sposób powodują, że przedstawiają inne liczby.
Czy są inne sposoby liczenia? Mnóstwo. Ale ze względów technologicznych wśród specjalistów popularne są dwa - binarny i heksadecymalny. Z konieczności my szarzy obywatele też musimy się w tym wyznawać.

niedziela, 5 stycznia 2014

W chmurach

Przełom roku sprzyja raczej lenistwu niż pracy, dlatego też chciałbym chwilę pobujać. Pobujać, jak wyżej, w chmurach.
Zawsze mam wrażenie, że nowy rok, jak i wszystkie pozostałe święta wymyślili marketingowcy. W zasadzie, upływ czasu jest procesem ciągłym i ten akurat dzień nie jest niczym szczególnym. No ale jak nie ma świąt, to nie ma zakupów. A jak sprzedaż leży, to premie bye bye. Brutalne prawo natury. Biznesowej, nie ludzkiej.
Ale wracając do chmur, to najpierw zacząłem się zastanawiać, co mogłoby być babolem roku już minionego. Dla mnie numero uno jest sprzedaż Nokii. Uśmiałem się z tego jak norka, bo. Najpierw Finowie zatrudnili sobie agenta. Agenta $MS, który w krótkim czasie wyciął wszystko, co odróżniało firmę od reszty i co było jej sukcesem. Potem uzależnił firmę od współpracy z $MS, rezygnując z dywersyfikacji własnych rozwiązań. A na koniec doprowadził do sprzedaży istotnych części firmy. W nagrodę za to wszystko dostał bonus w wysokości 25 mln dolców plus stanowisko w firmie, w której był i wyszedł i powrócił. Finowie obudzili się z ręką w nocniku. Nawet premier kraju poprosił o rezygnację z bonusa. Niestety naiwność Finczyków (no bo prawdziwy Fin, by tak nie zrobił) spotkała się z bezczelnością agenta. Powodem odmowy zwrotu kasy był rozwód z żoną. Turlałem się ze śmiechu. Czasami warto się rozwodzić, by mieć zgrabny argument.
Czy coś może to przebić? Chyba niezbyt szybko.